Najpiękniejsze odmiany róż do donic, na taras i na balkon - część I

CONVERSATION

3 komentarze:

Prześlij komentarz

Róże i Himalaje - czyli róże azjatyckie i Paul's Himalayan Musk

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

W ogrodzie - malarskie inspiracje

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dlaczego warto znać odmianę swojej róży?

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Papryczki chili: tajskie, cayenne, czekoladowe habanero i inne...

CONVERSATION

3 komentarze:

Prześlij komentarz

Róża cukrowa - przedwojenny przepis na konfiturę z róży

CONVERSATION

1 komentarze:

Prześlij komentarz

Mini szklarnia na balkon - czy warto?

CONVERSATION

1 komentarze:

Prześlij komentarz

niedziela, 26 kwietnia 2015

Najpiękniejsze odmiany róż do donic, na taras i na balkon - część I

Ponieważ na balkonach i na tarasach często mamy ograniczoną ilość miejsca, wybierając róże warto pomyśleć o tych najlepszych lub najciekawszych, przyciągających oko a ponadto dedykowanych do donic. Dzisiaj chciałabym przybliżyć wam kilka odmian wartych poznania.

Sama w tym roku stoję przed ciężkim wyborem nowej odmiany na mój balkon. Zostało mi jeszcze miejsce na dosłownie jedną donicę ( a i tak kosztem lilaka). Co prawda na upartego wcisnęłabym jeszcze drugą nową donicę, ale nie chcę zabierać sobie krzesełka i ograniczać widoku mojej psince, będącej stworzeniem niezbyt wybitnych rozmiarów, a bardzo lubiącym przebywać na balkonie. Tak więc zostało postanowione, że w lecie lub na jesieni znajdzie się u mnie się tylko jedna róża. Wybór, który dziś zamieszczam jest więc w dużej części robiony trochę pod moje upodobania i nie ukrywam, że jest subiektywny. Nie mniej staram się dobierać róże spośród najwyżej ocenianych - mam więc nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni. 

Przejdźmy więc do rzeczy:

1. Comte de Chambord - to róża, którą mam już na stanie, nie miałabym jednak czystego sumienia gdybym jej nie poleciła w pierwszej kolejności, gdyż jest to odmiana wybitna. To jedna z nielicznych róż portlandzkich, która może być hodowana w donicy. Pięknie się krzewi, powiedziałabym wręcz, że w moich warunkach jest ekspansywna. Jak na różę historyczną jest dość odporna na choroby. W zeszłym roku miałam bardzo nieprzyjemną przygodę z mączniakiem, przędziorkiem, mszycami i generalnie wszelkimi plagami egipskimi. Jaśnie wielmożny Comte de Chambord z niewielką pomocą ostatecznie oprał się wszystkiemu. Szczególną zaletą tej róży są jej kwiaty: głęboki róż, o wyjątkowym staromodnym kształcie. Przekwitając zmienia odcienie na jaśniejsze i jest to przepiękny spektakl barw. Zapach jest zniewalający. Jak dla mnie jest porównywalny do słodkich, nocnych, kwiatowych kobiecych perfum być może z dodatkiem piżma. Trzeba to po prostu poczuć żeby wyrobić sobie ocenę. Róża została wyhodowana przez Robert and Moreau w 1860 - zaliczana jest do róż portlandzkich, damasceńskich i historycznych. Została nazwana na cześć hrabiego Henryka Chambord, nieproklamowanego króla Francji i Nawarry.  Comte de Chambord jest również jedną z "matek" słynnych róż angielskich Davida Austina



Help me Find podaje, że istnieje pewne zamieszanie związane z inną różą portlandzką Mme Boll, ponieważ zdarza się, że Comte de Chambord jest nazywana w sprzedaży Madame Boll - jednak są to dwie osobne odmiany. Co ciekawe niektóre podręczniki opisują również Mme Boll jako świetną różę dobrą do donic.

Comte de Chambord z moją psiną. 
Jak widać zapach jest atrakcyjny nie tylko dla mnie.


2. Petite de Holland - jak sama nazwa wskazuje jest to dość mała róża. Ma niewielkie kwiaty za to liczne i ładnie się krzewi. To wszystko stanowi bardzo dużą zaletę przy uprawie balkonowej. Jest to róża prowansalska i stulistna. Nadaje się więc na konfitury. Ponoć posiada bardzo silny zapach. Jeśli pachnie tak jak inne stulistne, to moim zdaniem jest to mocno owocowy aromat (duży walor w wypadku konfitur). Jest to stara róża wyhodowana przed 1791 rokiem, jej twórca jest nieznany. Niestety jak większość bardzo starych odmian nie powtarza kwitnienia i jej prawdziwe piękno możemy podziwiać jedynie przez miesiąc - to moim zdaniem jej główna wada (chociaż z drugiej strony, jeśli bardziej cenimy jakość naszych konfitur...). Jako odmiana stara może być również bardziej podatna na choroby i wymaga od nas więcej zaangażowania. Mrozoodporność do -31 stopni, w donicy i tak oczywiście będzie wymagała okrywania.



3. Louise Odier - kolejna róża, której sława obiega świat. Jest opisywana w każdym podręczniku o różach, który posiadam. Ta róża ma chyba wyłącznie same zalety, może za wyjątkiem rozmiaru, który jest mało "balkonowy". Niemniej czy to jest naprawdę wada? Obecnie posiadając już kilka dużych róż, szukam czegoś mniejszego jeśli jednak, ktoś nie ma zagraconego balkonu tak jak ja, a liczy na efekt, będzie to kolejny atut tej róży. Pani Louise Odier świetnie kwitnie i to kwitnienie powtarza, posiada pełne różowe kwiaty dodatkowo nadające się na konfitury. Ma bardzo silny cytrynowy aromat. Dość odporna na choroby. Nie będzie przeszkadzało jej chłodniejsze lato, bo woli niższe temperatury.


Zastanawiam się czemu, wciąż się waham i jeszcze nie kupiłam tej cudowności? Chyba chodzi mi wyłącznie o miejsce albo mam sentyment do róż stulistnych. Ponadto może być jej u mnie nieco za ciepło, chociaż to pokazałaby praktyka (mam ten komfort, że źle kwitnącą u mnie różę, zawsze mogę zawieść do dużego ogrodu na wsi).

Louise Odier jest różą burbońską, wyhodowaną w 1851 przez Jacques-Julien, Jules Margottin Père & Fils. Została nazwana prawdopodobnie na cześć jednej z pań z rodziny ogrodnika Jamesa Odier. 



Dzisiaj przybliżyłam wyłącznie róże z odmian starych/historycznych niemniej nie jest to przecież jedyny, słuszny wybór i w kolejnej części postaram się skupić na bardziej współczesnych różach: angielskich, pnących, miniaturowych oraz pochodzących od pomarszczonych. 






poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Róże i Himalaje - czyli róże azjatyckie i Paul's Himalayan Musk

Początkowo chciałam napisać o czymś zupełnie innym ale uznałam, że zrobię ukłon w stronę jednej z moich przyjaciółek. O ile wiem, niezbyt pasjonuje się ogrodnictwem, ale podobnie jak ja kocha góry. Jest zaś szczególną pasją są Himalaje. Gdy więc zobaczyłam róże Paul's Himalayan Musk, pomyślałam od razu o niej. Dziś więc kilka słów o różach pochodzących z azjatyckich stoków gór...

Paul's Himalayan Musk
Ale może od początku. W Himalajach występuje  około 15 gatunków dzikich róż. Dawne nazwy niektórych z nich to gandhaja, suśita, suwritta czy satapatrika.  Typowo górską różą rosnącą w Himalajach jest rosa webbiana - mało kto w Europie zauważa jej istnienie, chociaż w Indiach produkuje się z niej olejek różany
. To piękna, jasnoróżowa, dzika róża. Inną różą z tych rejonów jest rosa sericea o wyjątkowych kolcach. Jej cztery śnieżnobiałe płatki zdają się mieć jakiś mistyczny wymiar. 

Mnisi przypisywali każdej odmianie róży dzikiej inne właściwości lecznicze, zaś Buddę ukazywano czasem siedzącego na płatkach tych kwiatów- jest to więc roślina, która łączy w sobie uduchowienie i uzdrowienie.

Rosa Webbiana 

Warto wiedzieć, że róże azjatyckie miały wielki wpływ na róże europejskie. Rzadko dziś uprawiana, bo i wyjątkowo niemrozodoporna rosa chinensis jest jedną z rodziców (a może raczej dziadków) większości naszych róż. Inna jej nazwa to róża herbatnia - zapach jej bowiem przypomina nieco inną słynną azjatycką roślinę. Jej sprowadzeniu zawdzięczamy powtarzanie kwitnienia i żółty kolor - praktycznie wszystkie róże wielkokwiatowe są jej dziećmi. 


Rosa Sericea

Rosa Sericea - posiada bardzo dekoracyjne kolce

Paul's Himalayan Musk to już nieco inna bajka. Została wyhodowana na początku XX wieku w Wielkiej Brytanii. Jest to jedna z tych cudownych róż, która może wspinać się po drzewach.  Ma silny zapach. 

Jest to rambler ale należy również do róż piżmowych. Początki róż piżmowych są niepewne ale przypuszcza się, że rosły one dziko w zachodnich Himalajach - od tego faktu róża najprawdopodobniej wzięła swoją nazwę.  

Niestety ponoć Paul's Himalayan Musk to róża niedostosowana do naszego klimatu, chociaż wielu próbuje ją hodować. Nic w tym dziwnego ponieważ jest przepiękna. Osobiście przypomina mi ona delikatność śniegu na stokach gór w odbiciu słonecznych promieni. 

Rosa Moschata - róża piżmowa

Na koniec zapraszam jeszcze tylko do obejrzenia zdjęć wykonanych przez alpinistów z Project Himalaya:


Oprócz piękna gór, można na nich zobaczyć prawdziwy rarytas: wyjątkowe, dzikie, himalajskie róże... 

niedziela, 19 kwietnia 2015

W ogrodzie - malarskie inspiracje

Dzisiaj pragnęłabym się podzielić z wami kolejną porcją pięknych i nieco zapomnianych dzieł malarskich przedstawiających prace i odpoczynek w ogrodzie. Co ciekawe na prawie wszystkich znajduje się kobieta lub dziewczynka wśród roślinności. 

Nie wiem z czego to wynika... Praca w ogrodzie w wiekach ubiegłych nie była z pewnością wyłącznie domeną kobiet. W "Tajemniczym Ogrodzie" powieści z 1911 roku, chłopcy równie chętnie zajmują się ogrodem co, mała Mary Lenox, a ogrodnikami zatrudnionymi w posiadłości są chyba wyłącznie mężczyźni. W "Dumie i Uprzedzeniu" Jane Austin, o ogród dba zaś pastor Collins. Być może chodziło więc o kwestie estetyczne - ponoć to kobiety są tak zwaną płcią piękną...

Dla równowagi więc na sam początek proponuje jedyną fotografię z mojego wyboru a zarazem jedynego mężczyznę jakiego udało mi się znaleźć wśród kwiatów. Jest to nikt inny jak wielki Claude Monet w swoim własnym ogrodzie. 


Jules-Alexis Muenier (1863 – 1942, French) - From the Garden

Innocence (1899 ) - Arthur Hacker

The Rose of All Roses - Wilhelm Menzler 

Victor-Gabriel Gilbert (French Academic Painter, 1847-1933) Tending the Flowers

Abbott Fuller Graves - In A Field Of Flowers 1890

Henry John Yeend King 

Victor Gabriel Gilbert - Labor de jardenia

Albert Lynch

Edmund Blaor Leighton - Lady in a Garden

Edmund Blaor Leighton - Lilac

Edmund Blaor Leighton - Sweet Solitude

Edmund Blaor Leighton - The Roses Day

Leonard Charles Nightingale - Midsummer Roses

wtorek, 14 kwietnia 2015

Dlaczego warto znać odmianę swojej róży?

No właśnie, dlaczego powinniśmy podczas zakupu zwrócić uwagę na nazwę odmiany? Często zdarza się, że wchodzimy do sklepu ogrodniczego wybieramy jakiś krzew a kartkę z opisem odmiany wyrzucamy. Albo jeszcze gorzej - kupujemy różę oznaczoną np. "róża parkowa", "róża rabatowa różowa" i nic ponad to.


W chwili zakupu  nie wydaje się nam to być może takie ważne - nie mniej z czasem może okazać się, że naprawdę utrudnimy sobie życie. W mojej rodzinie zdarzyło się właśnie coś takiego...

Babcia dostała "jakąś" różę od sąsiadki. Sąsiadka nie zapytała co, to a babcia tym bardziej nie zwróciła uwagi na nazwę. Róża wyrosła przecudnie. Była gęsta z wielkimi zwisającymi kwiatami, pachnąca. Niestety korzenie podgryzły nornice. Krzew był delikatny, zmarniał i nic nie dało się zrobić. Babcia chciałaby mieć tę różę znowu w ogrodzie ale nie zachowały się o niej żadne informacje ani zdjęcia. Jedyne co, można zrobić to polegając na opisie, spróbować zebrać pewne charaterystyczne cechy i szukać właściwej odmiany. Spędziliśmy wspólnie wiele czasu, próbując znaleźć tę konkretną różę, jednak bez większych rezultatów. Ustalenie odmiany w ogóle nie jest łatwą sprawą - a staje się to jeszcze trudniejsze, gdy krzew przepadł. Równie dobrze mogła być to odmiana stara co jakaś angielka. Zarówno Charls de Mills jak i Gertrude Jekyll zdaniem babci "są podobne". Pamięć jest zawodna i tak naprawdę jedyne co, można zrobić to znaleźć "coś podobnego" i pogodzić się z tym, że piękna róża będzie istnieć już wyłącznie w rodzinnych legendach. A przecież zawsze i wszędzie może się coś takiego zdarzyć. Niektóre krzewy zamierają z czasem, może przydarzyć się poważna choroba grzybowa albo róża może zostać zalana. Wiedząc co posiadamy, zawsze możemy to później w jakiś sposób odtworzyć a nie tylko wzdychać do przeszłości.



Istnieje jeszcze drugi powód, być może nawet ważniejszy - właściwa pielęgnacja. Nazwa odmiany powie nam jak ciąć naszą róże, w jakim miejscu ją sadzić, czy róża przyjmie się w donicy, czy będzie posiadała zapach, jak duża urośnie i wiele wiele innych. Dzięki nazwie znajdziemy wszystkie istotne informacje.

Ważnym problemem jest właśnie cięcie. Tu na szczęście sporo powie nam również sama grupa róży ale są i wyjątki. Jeśli kupiliśmy róże z grupy historycznej to są one tak zróżnicowane, że bez ściślejszych danych nie będziemy wiedzieli jak przyciąć krzew. Podobnie może być w wypadku róż pnących gdzie nie zawsze możemy sami określić czy mamy do czynienia z ramblerem czy z climberem. Jednym słowem będziemy ciąć w ciemno, co może przynieść różne skutki w zależności od naszego szczęścia...

Warto więc zachować gdzieś nazwę odmiany - czy to w notesie, czy w formie tabliczki umieszczonej przy krzewie - pozwoli nam to uniknąć błędów i odzyskać to co straciliśmy. 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Papryczki chili: tajskie, cayenne, czekoladowe habanero i inne...

Na moim balkonie nie ma zbyt wielu stałych elementów oprócz róż. Jednak papryczki chili w tej czy innej postaci są co roku. Stały się już tradycją. Nie wyobrażam sobie bez nich lata - dzisiaj kolejny mały offtopic poświęcony papryczkom.




Papryczki chili robią się właściwie same. Wszelkie skompilowane artykuły i porady są niepotrzebne. Poważnie. Mogę z czystym sercem polecić chili najbardziej leniwym ogrodnikom. Wymagają minimum zaangażowania i są zawsze bardzo plenne. 

Tak w zeszłym roku wyglądał mój "papryczkowy gaj"

Sama traktuję je właściwie jak rośliny jednoroczne. Szybko nudzę się jedną odmianą. Cała filozofia w uprawie papryczek ogranicza się do kilku następujących po sobie czynności: 
  • Mamy papryczki o rodowodzie węgierskim, tajskim, jamajskim, afrykańskim etc. o różnych posmakach, kształtach i kolorach oraz stopniu ostrości. Czytamy więc opisy odmian i wybieramy te, które najbardziej się nam spodobały.
  • Nasionko wsadzamy do niewielkiej doniczki wypełnionej ziemią i nieco przykrywamy ( w wersji dla mniej leniwych, możemy je jeszcze trochę namoczyć w wystudzonym naparze z rumianku). Podlewamy. Czekamy aż roślinki wyrosną i będą miały koło 10 cm. 
  • Przesadzamy sadzonki do większych doniczek (jakieś 35 cm średnicy) najlepiej osobno ale z braku miejsca możemy posadzić nawet trzy osobniki razem. 
  • Trzymamy na parapecie okiennym gdzieś do końca maja/czerwca a później możemy wystawić na balkon. Podlewamy, od czasu do czasu nawozimy biohumusem.
  • Czekamy aż trzmiele zapylą kwiaty a papryczki obrodzą. 
Naprawdę to wszystko. Nie robię przy nich nic więcej. Żadnego obrywania liści, przycinania pędów, walki ze szkodnikami. W życiu nie widziałam na moim papryczkach żadnej mszycy, przędziorka, chorób grzybowych. Po prostu sadzę je, przesadzam, wynoszę na balkon, do tego słońce, nawóz, woda, trzmiele - nic więcej nie potrzeba. Jest jeden minus - to się nie uda na parapecie od strony północnej. Chili lubi mieć ciepło i słonecznie.

Młode, tegoroczne habanero Congo Black przed przesadzeniem

To o czym warto wspomnieć to właściwości lecznicze chili. Oprócz tego, że są świetną i dość zróżnicowaną przyprawą (od pieprznej cayenne do habanero o posmaku moreli) mają wielce dobroczynny wpływ na nasze zdrowie. Przede wszystkim chili wspomaga leczenie raka oraz zapobiega jego rozwojowi.Właściwość antyrakowowe ma kapsaicyna odpowiedzialna za ostrość papryczek. Ponadto chili zapobiega zatruciom, wspomaga serce, obniża cholesterol, przeciwdziała tworzeniu się zakrzepów i nawet przydaje się przy przeziębieniu. Chili jest też pomocna przy odchudzaniu ponieważ przyspiesza metabolizm i podnosi temperaturę ciała. Przy tych wszystkich zaletach chili ma jedną wadę - u niektórych osób nadmierne spożycie może powodować problemy ze skórą np. trądzik. Trzeba więc jeść ale z umiarem. 

Należy też mieć na uwadze, że chili z górnej półki ostrości jak np. Trinidad Scorpion Butch nie wolno jeść na surowo, ponieważ można zrobić sobie krzywdę. W zeszłym roku posadziłam jakąś bliżej nie znaną mi odmianę habanero, którą dostałam w prezencie. Nie było to nic aż tak bardzo ostrego a mimo to zrywając papryczkę mocno podrażniłam sobie skórę sokiem i kolejne zabiegi wykonywałam już w rękawiczkach. 

W tym roku zamierzałam uderzyć coś naprawdę ostrego ale ostatecznie postanowiłam poeksperymentować ze smakami. Wybrałam habanero chocolate kongo, thai dragon oraz cherry. Wszystkie już ładnie wykiełkowały, podrosły a po zimnych ogrodnikach dostaną swoje doniczki i trafią do mini szklarni. 

Jeśli więc tylko macie południowy, czy zachodni parapet to nie pozwólcie mu się marnować. Zaproście chili na kolację. Jest w czym wybierać. 



poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Róża cukrowa - przedwojenny przepis na konfiturę z róży

Jest w naszej rodzinie książka z nieoryginalną okładką i z pogubionymi stronami. Mimo to jest wciąż używana i służy już czwartemu pokoleniu. To przedwojenna książka kucharska. Ponieważ nie zachowała się ani okładka ani pierwsze strony ciężko podać dokładną datę jej wydania. Na podstawie skromnego wstępu można spekulować, że napisano ją  w czasach niedoboru produktów - być może w latach trzydziestych albo nawet w czasie I wojny światowej.

W owej książce podano następujący sposób na konfiturę z róży:

"Specjalny gatunek róży czerwonej, zwanej cukrową, obrać należy starannie każdy listek z białych końców i żółtych środków, zważyć ją, a następnie sparzyć wrzącą wodą aby z niej gorycz wyszła i odcedzić na sito. Gdy dobrze z wody osiąknie, skropić ją cytryną dla nabrania na powrót różowego koloru i kwaskowatego smaku, rozskubać listeczki palcami i wrzucić do gorącego syropu gęstego, zrobionego z 2 kg cukru licząc na 1/2 kg róży. (Jeśli róża ma być nie do jedzenia, tylko do ciasta można dać tylko 1 1/2  lub 1 kg). Pozostawić w nim różę do następnego dnia, potrząsając parę razy naczyniem i mieszając łyżką, aby listki pojedyńczo się rozdzieliły. Nazajutrz smażyć na wolnym ogniu, aż róża nabierze przeźroczystości, wyszumować i zimną złożyć do słoi".

Na zbiór płatków trzeba będzie czekać co najmniej do czerwca, nie mniej kto lubi kulinarne eksperymenty może owego starego przepisu spróbować.

Róża pomarszczona Fimbriata

Róża cukrowa to inaczej róża pomarszczona. Oprócz tego, że jest gatunkiem spożywczym, nadaje się nieźle na żywopłoty, występuje w różnych kolorach i kształtach, tak więc dla każdego coś dobrego. Niestety sadzić mogą ją ci, którzy dysponują odpowiednim miejscem. Nie spotkałam jeszcze róży pomarszczonej nadającej się do uprawy pojemnikowej. Istnieje jednak kilka współczesnych mieszańców rosa rugosa polecanych do donic np: Pink Roadrunner oraz Smart Roadrunner (obie intensywnie pachną) - niestety nie znalazłam informacji, czy zachowały one właściwości spożywcze swoich "matek".

Róża Petite de Hollande

Dużo łatwiejszym wyjściem jest zastąpienie róży cukrowej, różą stulistną - równie dobrze nadaje się ona do konfitur, ponadto tworzy więcej płatków. Odpowiednią odmianą może być np. Petite de Hollande. Jak sama nazwa wskazuje to róża dość skromnych rozmiarów ale ponoć pięknie się krzewi i nadaje się do pojemników. Sama bardzo poważnie myślę nad jej zakupem w przyszłym sezonie... Jej wadą jest to, że niestety nie powtarza kwitnienia.

Dobrą różą na konfitury jest również Mme Isaac Pereire. Nie jest to róża polecana do donic, nie mniej widziałam już, że przy odpowiednich staraniach może być w takiej formie z powodzeniem uprawiana. 



piątek, 3 kwietnia 2015

Mini szklarnia na balkon - czy warto?

Na mini szklarnię namówiła mnie jakiś czas temu znajoma z pracy. Powiedzmy szczerze, nie musiała namawiać mnie zbyt uporczywie. Już od dawna chciałam umieścić na balkonie szafkę w której mógłby się znajdować warzywniak i w ten sposób wprowadzić w całość trochę ładu a także zaoszczędzić nieco miejsca. Mini szklarnia wydała mi się jednak dużo lepszym i praktyczniejszym pomysłem. Okazało się również, że balkonowa szklarnia była niewiele droższa od upatrzonego wcześniej regału piwniczego - a przecież posiadała więcej miejsca plus okrycie z PCV. 

Zakupiłam więc średniej wielkości regał cieplarniany na allegro. Dostarczono mi go we wtorek. Mimo niesprzyjającej pogody postanowiłam od razu przetestować zakup. Konstrukcja okazała się lekka i bardzo prosta do złożenia - zapewniam, że poradzi sobie z tym każda, nawet najbardziej filigranowa osóbka. 



Po złożeniu regału spotkało mnie pierwsze rozczarowanie, będące jednakże wyłącznie moją winą. Źle wymierzyłam miejsce przeznaczone pod mini szklarnię. Zabrakło kilku centymetrów. Na szczęście okazało się, że folię z PCV da się obrócić tak by wejście znajdowało się na węższym boku regału. Wyszła trochę prowizorka ale trzyma się nad wyraz dobrze. 

Po przemeblowaniu na balkonie postanowiłam zrobić mały test. Wstawiłam do środka szklarni donicę ze śnieżnikami, by szybciej się rozwinęły i dołożyłam kilka sadzonek, na których nie przeprowadziłam hartowania. Niektóre sieweki wyrosły mi w nadmiarze, mogłam więc je poświęcić bez większego lęku. 

Szybko okazało się, że Matka Natura postanowiła pomóc mi w teście doprowadzając warunki klimatyczne do ekstremum. Gdy wystawiałam mini szklarnie na balkon nieco padało i wiało ale nie sądziłam, że pogoda popsuje się aż tak. Po jakimś czasie, zrobiło się groźnie i zaczęłam bardzo żałować swojego pośpiechu. Jedyne co mogłam zaradzić to obciążyć mini szklarnię cegłą. W trakcie nocy wiało tak, że bałam się o szyby. Wygięło mi antenę telewizyjną. Ponoć porywy wiatru dochodziły do 100 km na godzinę. O donice się nie bałam, ponieważ były dość dobrze dociążone ale oczyma wyobraźni widziałam jak folia z PCV zrywa się, unosi w górę i leci hen, daleko w świat. Sama konstrukcja szklarni też była bardzo lekka i miałam obawy czy nie rozpadnie się w tak niesprzyjających warunkach.



Tymczasem mini szklarnia nawet nie drgnęła. Ba... Okrycie z PCV również pozostało niewzruszone, nie zerwał się ani jeden sznurek mocujący. Pod względem wytrzymałości mini szklarnia przeszła test pozytywnie. 

A sadzonki? Wszak temperatura spadła do 1 stopnia, czego również nie przewidziałam. O dziwo zmiana miejsca jakby wcale nie wywarła na nich wrażenia - z pewnością nie przemarzły (chociaż nie były to również gatunki ciepłolubne, jedynie niehartowane). Jeśli chodzi więc o pierwsze odczucia, to jestem bardzo zadowolona z zakupu. Mini szklarnia jest przestronna, trwała i dobrze ochrania rośliny.

O tym jak mini szklarnia sprawuje się przy uprawie warzyw i ziół możecie przeczytać w kolejnej notce: Mini szklarnia na balkonie - uprawa roślin

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top