Wystawa roślin mięsożernych w łódzkiej Palmiarni

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Nietypowe konfitury - arcydzięgiel liwor, anielski korzeń

CONVERSATION

1 komentarze:

Prześlij komentarz

Czas na jesienne róże...

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

poniedziałek, 21 września 2015

Wystawa roślin mięsożernych w łódzkiej Palmiarni

Bardzo lubię rośliny mięsożerne. Miałam w swoim życiu już sporo rosiczek, kapturnicę i muchołówkę. Niestety nie mam do nich ręki i po jakimś czasie moja uprawa padała bądź to z choroby bądź z niewłaściwego podlewania (rosiczki muszą otrzymywać wodę destylowaną lub filtrowaną, nie wolno ich nawozić). Rośliny mięsożerne są niestety dość wrażliwe. Moim największym osiągnięciem było przeprowadzenie stratyfikacji i uzyskanie kiełków jakiejś australijskiej rosiczki (niestety już nie pamiętam nazwy tej odmiany). Do tej pory jestem z tego dumna.

Sentyment do roślin miesożernych w każdym razie mi pozostał, stąd bardzo chętnie wybrałam się do łódzkiej Palmiarni na wystawę tych niezwykłych owadożernych gatunków.



Na wystawie królowały różne odmiany rosiczek ale największe wrażenie zrobiły na mnie inne gatunki. Najbardziej spodobał mi się chyba pływacz sandersona. To roślina polująca za pomocą korzeni na owady przebywające w wilgotnej ziemi. Na wystawie można było otrzymać porady dotyczące wybranych gatunków, niestety trochę za późno pomyślalam o pływaczu w kontekście zimiórek i nie zdążyłam zapytać, czy posiadanie tej rośliny miałaby wpływ na ograniczenie populacji szkodnika w mieszkaniu. Bedę musiałą nieco pogrzebać w tym temacie, bo być może jest to fajny, ekologiczny spósób na walkę z ziemiórką, która składa przecież jaja w wilgotnej glebie. Ponadto pływacz jest dość ładną, dekoracyjną rośliną kwitnącą na biało. Przypomia nieco delikatne, polne kwiaty. 


Duże wrażenie robiły również pnącza okazałych dzbaneczników. Taką hodowlą możnaby wprowadzić znajomych w podziw...



Najlepszą rzeczą z całej wystawy była  jednak możliwość zakupienia ulubionego gatunku. Dostepne były kapturnice, tłusztosze, liczne rodzaje rosiczek, muchołówki, pływacze i dzbaneczniki. Oczywiście nie powstrzymałam się i kupiłam tłusztosza. Jest to bardzo pożyteczna roślina, polująca na owocówki. Zawsze mam z nimi problem. Do tego tłustosz kwitnie naprawdę sympatycznymi, małymi, niebieskimi kwiatami. Mam w domu dużą misę do bonsai w której samotnie rośnie bardzo mały granatowiec. Po wystawie postanowiłam, że mogłabym ją przerobić na wzór oglądanych mis, wsadzając tam różne gatunki owadożernych. Rosiczka w kielchu również wydaje się ciekawą aranżacją... Tym samym dałam sobie jeszcze raz szansę i reaktywowałam swoją hodowlę roślin owadożernych. Będzie to jakieś zajęcie na długie zimowe dni, gdy moje ukochane róże będą już w uśpieniu.





Na koniec chciałabym oczywiście wszystkich zaprosić na wystawę do łódzkiej Palmiarni przy Piłsudskiego 61. Rośliny miesożerne można oglądać do 27 września - rosiczki są w Palmiarni w sprzedaży ciąglej, co do pozostałych owadożernych ciężko mi powiedzieć, czy są dostępne tylko teraz w trakcie wystawy, czy będzie można zakupić je również później. 

W każdym razie rośliny owadożerne stanowią nietypową i dość egzotyczną gałąź ogrodnictwa i myślę, że dla każdego miłośnika roślin będą ciekawą przygodą.

poniedziałek, 14 września 2015

Nietypowe konfitury - arcydzięgiel liwor, anielski korzeń

Ostatnio znalazłam bardzo ciekawy przepis. Nie miałam okazji go wypróbować ale znam kogoś komu mógłby się przydać - dzisiejszy wpis dedykuję więc Beti z nadzieją, że połasi się, zasieje i na przyszły rok podzieli słoiczkiem bardzo nietypowej konfitury z anielskiego korzenia.



Arcydzięgiel litwor jest okazałym ziołem, dorastającym nawet 2,5 metra.  To roślina wieloletnia należąca do selerowatych. Rośnie nieźle zarówno na stanowiskach  słonecznych jak i zacienionych. Lubi żyzną i przepuszczalną ziemię. Arcydzięgiel siejemy późnym latem, najlepiej w sierpniu wprost do gruntu. Proponuję okryć nasiona agrowłokniną, co uchroni je przed wymywaniem i niekorzystnymi warunkami. 

A oto i sam przepis:

1 kg młodych łodyg arcydzięgla
1kg cukru
szklanka wody
kilka kostek lodu
szczypta soli

Młode łodygi kroimy wzdłuż, wrzucamy do osolonego wrzątku i zagotowujemy. Przekładamy do zimnej wody z kostkami lodu. Wykonujemy wszystkie czynności jeszcze raz a następnie kroimy łodygi ukośnie na mniejsze kawałki. Z wody i cukru przygotowujemy syrop. Wrzucamy do niego pokrojone łodygi i gotujemy 5 minut. Odstawiamy wszystko na 12 godzin. Konfiturę smażymy przez kolejne 3 dni po 5 minut i odstawiamy za każdym razem usuwając wytworzoną w trakcie smażenia pianę. W ostatni dzień przekładamy do słoików i pasteryzujemy.


Jeśli sami pragniecie spróbować podobnej konfitury musicie posadzić u siebie arcydzięgiel lub zaopatrzyć się u kogoś, kto hoduje anielski korzeń - pod żadnym pozorem nie zbierajcie dzikiego arcydzięgla. Jest on bowiem bardzo podobny do żrącego barszczu Sosnowskiego. Chyba każdy już słyszał o tej niebezpiecznej roślinie. Niestety barszcz Sosnowskiego jest ekspansywny i pojawił się już w wielu rejonach Polski, tak więc niestety możliwość pomyłki znacznie wzrosła ostatnimi czasy. Dodatkowo arcydzięgiel litwor jest rośliną chronioną. Jego nadmierne pozyskiwanie jako surowca zielarskiego bardzo zaszkodziło jego populacji w Polsce i znacznie uszczupliło jego występowanie. Aby nie wyrządzić krzywdy ani sobie ani przyrodzie dużo rozsądniej jest zainwestować we własną uprawę tego okrytego licznymi legendami, magicznego ziela. 

Mam nadzieję, że wkrótce podzielę się z wami kolejnym, tym razem już przetestowanym przepisem na nietypowa konfiturę. Co powiecie na cukinię z agrestem?

poniedziałek, 7 września 2015

Czas na jesienne róże...

Patrząc za okno wydaje się, że pora pięknych i kwitnących kwiatów bezpowrotnie przemija a świat roślin powoli zdaje się zamierać. Raczej zbieramy plony niż myślimy o przyszłości. To czas na weki, konfitury z późnych owoców, dynie i porządki w ogródku. Nie mniej tam gdzie jest koniec jest i nowy początek. Jesień bowiem to przede wszystkim czas wprowadzania nowych odmian róż do swoich ogrodów, balkonów i tarasów. Być może jest mokro i brzydko ale właśnie teraz należy zaplanować sadzenie róż a także niektórych bylin oraz roślin cebulowych. Można to zresztą ze sobą połączyć - ja na przykład zakupiłam już cebulki czosnku ozdobnego. Zamierzam go wsadzić do donic z różami - towarzystwo czosnku w ogóle dobrze wpływa na róże tak więc jest to połączenie przyjemnego z pożytecznym.  W zeszłym roku postąpiłam podobnie dosadzając do swojego lilaka krokusy i szafirki.

 Mój tegoroczny wybór róży z gołym korzeniem

Jesienią sadzimy również tulipany, narcyzy, hiacynty, zawilce, szachownice oraz floksy. Tyczy się to także nasadzeń w donicach - może wydawać się, że cebulki będą miały zbyt zimno, gdy przyjdą mrozy ale wystarczy nieco okryć donice i poustawiać je blisko siebie, by większość przetrwała zimę.

Obecnie niektóre rosaria prowadzą już rezerwacje odmian a odbiór róż przypadnie na październik. Jeśli więc szukacie dobrej róży w niezłej cenie to nie przegapcie jesiennego sezonu na tak zwane róże pod postacią gołego korzenia - są one zwykle tańsze niż te w donicach, chociaż wymagają nieco więcej zaangażowania przy sadzeniu - do tego tematu na pewno wrócę w październiku, tym bardziej, że wraz z moją przyjaciółką złożyłyśmy zamówienia na kilka pięknych odmian. Elenka postanowiła spróbować swojej przygody z różami i odmianą Winchester Cathedral. Ja zaś zdecydowałam się uzupełnić stratę po Rosa Mundi również wprowadzając angielkę, będącą dodatkowo kolorystycznym dopełnieniem dla mojej jedynej i zupełnie przypadkowej róży nowoczesnej Swany.  Mój wybór był więc oczywisty - Glamis Castle. Kolekcja na wsi za to wzbogaci się o Summer Song - dzieło Davida Austina, nazwane przez niego de facto "kundlem", a ze względu na charakter nie przystający do większości jego róż angielskich.



Wrzesień to dobry miesiąc na planowanie i podejmowanie decyzji odnośnie róż - sadzenie powinno odbyć się zaś w październiku  lub listopadzie chociaż róże pod postacią korzenia teoretycznie można sadzić aż do kwietnia. Lepiej jednak uczynić to wcześniej niż później. Róża, którą posadzimy zanim zrobi się bardzo zimno wytworzy odpowiedni system korzeniowy. Dzięki temu będzie po prostu zdrowsza i odporniejsza. Nie musi to być jednak reguła. U naszej babci rośnie Gipsy Boy posadzona w 2014 roku w okolicach Bożego Narodzenia i także doskonale się trzyma - dość ciepła zima w tym przypadku wystarczyła dla prawidłowego rozwoju krzewu.

Gipsy Boy posadzona zimą w formie nagiego korzenia, zakwitła już w pierwszym roku.


Ponadto październik jest miesiącem róż z jeszcze jednego powodu. Część odmian powtarza swoje kwitnienie właśnie jesienią - oszronione pęki róż, które wówczas można obserwować stanowią urzekający widok.

Jesień zawsze wprowadza mnie w refleksyjny ton. Obserwując przemiany w przyrodzie, staram się sobie uświadomić, że zmiany w naszym życiu są tak samo naturalne. Dotyczy nas to samo odwieczne prawo natury. Jedyna różnica jest taka, że w nas czasami powoduje to lęk zaś przyroda przekształca się bez skargi. Staram się o tym pamiętać tym bardziej, że  jesień nie jest dla mnie smutna, czy pusta - zawsze jestem bogatsza o ten rok doświadczenia, mój mały balkonowy ogródek znowu mnie czegoś nauczył - po prostu stare robi miejsce nowemu, dzięki czemu możemy iść do przodu, postarać się naprawić nasze błędy z poprzedniego sezonu. Nasze rośliny w przyszłym roku urosną a w miejsce tych zmarniałych przyjdą inne, jednoroczne kwiaty przeminą zostawiając jednak po sobie wiedzę i dobre wspomnienia na zimowe wieczory. Dzięki temu, że odejdą nie będziemy musieli wciąż trwać przy tym samym i znowu się czegoś nauczymy o innych gatunkach i jednocześnie o nas samych. Świat roślin naprawdę jest świetnym nauczycielem życia i cierpliwości zarazem...

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top