Jak kupować roże i nie dać się oszukać...

CONVERSATION

2 komentarze:

Prześlij komentarz

Jesienne porządki i nasadzenia

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Tajemnicze róże i niezwykłe znaleziska czyli Koszuty i Jowita

CONVERSATION

5 komentarze:

Prześlij komentarz

sobota, 10 października 2015

Jak kupować roże i nie dać się oszukać...

Róże można dziś kupić wszędzie: w marketach, w sklepach ogrodniczych, rozariach, szkółkach i przez internet. Jak nie dać się nabrać na kiepskie oferty lub co gorsza na zwykłe oszustwo?

Swój dzisiejszy post chciałaby zadedykować przede wszystkim osobom, pragnącym rozpocząć przygodę z różami. Na początku nie zawsze znamy się na tyle na ich uprawie, by móc dostrzec, że ktoś na okłamuje. Wczoraj niestety uświadomiłam sobie, że takie rzeczy nie dzieją się wcale tak rzadko, jakbyśmy tego chcieli - stąd postanowiłam zamieścić kilka przydatnych rad dla początkujących pasjonatów. Jak wiadomo najlepszym sposobem obrony przed nieuczciwością jest wiedza i ostrożność...

 Typowy przykład oszustwa to nasiona róży tęczowej 
czyli dwie niemożliwe rzeczy w jednej...

Czego absolutnie nie kupować?

- Nasiona róży - róże rozmnażane są przez nasiona tylko w jednym przypadku: gdy hodowca chce zaprojektować nową odmianę. Róża jest rośliną, która nie powtarza cech macierzystych stąd chcąc zachować takie cechy jak: zapach, pokrój czy kolor hodowca musi użyć innych metod rozmnażania. Hodowcy i szkółkarze uzyskują nowe krzewy poprzez sadzonkowanie, okulizację lub w wypadku dużych przedsiębiorstw metodą in vitro. Uprawa krzewów róż z nasion jest całkowitym nieporozumieniem. W taki sposób rozmnażają się wyłącznie naturalne lub dzikie róże. Przypuszczalnie nasiona róży pojawiające się od czasu do czasu na allegro nie są niczym więcej jak właśnie nasionami dzikiej lub pomarszczonej róży, tudzież tego, co nieuczciwy sprzedawca akurat miał pod ręką.

- Róże tęczowe - kolor róży zależy od genów i metabolizmu krzewu a także warunków w jakich róża rośnie. Nawet jeśli wszczepi się róży odpowiednie geny jej metabolizm sprawi, że większość wyprodukowanych barwników zachowa się w sposób daleki od oczekiwanego np: odpowiadająca za kolor niebieski delfinidyna różowieje ze względu na Ph płatków. Dzisiejsza nauka nie jest w stanie uzyskać "tęczowego koloru" u róży. Nie istnieje tak zwana odmiana "reinbow". Wszystkie tego typu róże mają farbowane pąki.  Można się o tym łatwo przekonać oglądając dostępne w internecie katalogi dużych i popularnych hodowców np: Meilland, Kordes czy Tantau, gdzie z pewnością nie znajdziemy róż w kolorze tęczowym.

Kiedy zachować ostrożność?

- Róże niebieskie, czarne, zielone - w tym wypadku nie wszystkie oferty są oszustwem. Często pewne zbliżone odcieniem odmiany określa się mianem "niebieskie", "zielone" czy "czarne". Nie są to jednak ani róże czarne jak noc ani błękitne jak niebo a po prostu lekko liliowe czy ciemno-bordowe. Aby być pewnym oferty warto zapytać o nazwę odmiany a później obejrzeć jej zdjęcia zrobione w różnych warunkach atmosferycznych. Kolor takich róż może zmieniać się w zależności od stanowiska czy pogody. Więcej o tego typu różach znajdziecie również w mojej poprzedniej notce: http://rozanybalkon.blogspot.com/2015/06/czy-istnieja-roze-czarne-zielone.html

Jeśli przy ofercie róż czarnych znajdziecie zdjęcie róży w takim kolorze,
 ktoś ewidentnie chce was nabrać.


- Róże w postaci gołego korzenia w kartonowych pudełkach - pojawiają się na jesień i wiosnę w marketach ale często są przechowywane w nieodpowiednich warunkach. Budzą się pod wpływem ciepła i zaczynają chorować. Bywają więc osłabione i mogą przenosić niebezpieczne dla innych krzewów choroby. Dodatkowo pudełka rzadko są opisywane we właściwy sposób, z podaniem nazwy odmiany czy chociażby grupy. W jednym z marketów ogrodniczych widziałam róże, na których jedyną informacją było kilka słów dotyczących róży "Rosa" jako takiej. W ten sposób zupełnie nie wiemy, co kupujemy i czego możemy oczekiwać ani jak mamy o taką różę dbać. Mam wrażenie, że takie korzenie sprzedawane są z premedytacją z nadzieją, że krzew bardzo szybko padnie i za rok będziemy musieli kupić następny. Jeśli chcecie więc kupić róże w takiej postaci upewnijcie się, czy nie jest ona przechowywana w cieple lub wilgoci, nie ma widocznych znaków chorób w postaci białego lub szarego nalotu a opakowanie zawiera informacje o grupie, odmianie, zastosowaniu, adres szkółki oraz instrukcję sadzenia.

Jak sprawdzać czy oferta nie jest oszustwem?

Zawsze pytajmy o nazwę odmiany i korzystajmy z wyszukiwarki róż. Help Me Find jest świetną wyszukiwarką dzięki, której sprawdzimy czy podana nazwa istnieje, jaką ma ocenę społeczności, mrozoodporność a nawet zapach. Jedyne co musimy umieć zrobić to wpisać w google: Help Me Find rose i nazwę odmiany np: Help Me Find rose Koszuty. Help Me Find może mieć  jednak problem ze znalezieniem rzadkich lub niezbyt znanych krajowych odmian - w takim wypadku zawsze możemy skorzystać ze spisu odmian na słynnym i bardzo rzetelnym portalu "Moje Róże, Moja Pasja" albo przejrzeć jakiś katalog róż Działkowca.


Jak sprawdzić jakość odmiany?

Warto zaopatrzyć w katalog róż. W księgarniach jest dość duży wybór w tym zakresie - znajdziemy tam opisy słynnych, polecanych i popularnych odmian a także wskazówki hodowli. Czasami dobry i obszerny katalog można kupić w promocji za kilkanaście złotych. Możemy także zapoznać się z opiniami na forum ogrodniczym lub na stronach rosomanów. Jednym słowem nie zwracajmy uwagi tylko na zdjęcia i opis jaki zamieszcza sprzedawca a czytajmy opinie o odmianie w różnych miejscach. 





Gdzie kupować? 

Najlepszym miejscem jest niewątpliwie sprawdzona szkółka, rozarium czy profesjonalny sklep ogrodniczy. Mamy wówczas pewność, że sprzedawca umie we właściwy sposób zadbać o krzew.

Kiedy nie kupować krzewu?

Kiedy widzimy na nich wyraźne znaki chorób w postaci białego lub szarego nalotu na liściach, liście posiadają czarne lub żółte plamy, są zwinięte w rulonik, pokryte pajęczynką lub obsiadłe przez mszyce zaś listki i łodygi są lepkie od ich wydzieliny.



Czasami na róży możecie zobaczyć ślady po żerowaniu przędziorka. Jeśli nic się tam nie porusza znaczy, że przędziorek jest martwy - to się niestety zdarza, szczególnie w suche, ciepłe lata i  o ile krzew jest w dobrej kondycji możemy go zakupić pod warunkiem, że sprzedawca udzieli nam kilku istotnych informacji. Należy się upewnić jaki preparat zastosowano wobec szkodnika, kiedy i z jaką częstotliwością. Najważniejsze, żeby zostały zniszczone jaja szkodnika inaczej, przyciągnięcie problem do domu i możecie pozarażać inne rośliny.




 





sobota, 3 października 2015

Jesienne porządki i nasadzenia

Wstałam dzisiaj dość wcześnie  z zamiarem przeprowadzenia jesiennych porządków na balkonie. Przymierzałam się do tego cały tydzień ale ciągle coś mi wypadało. Dzisiaj się w końcu udało. Nie wiem skąd się tyle tego bierze ale wyniosłam trzy torby śmieci.  




Pozbyłam się już pomidorów za to z zadowoleniem stwierdziłam, że moje chili dopiero się rozkręca. Ogłosiłam już ten sezon marnym pod względem papryczek, a tu taka niespodzianka, prawie wszystkie mają nowe kwiaty albo małe, świeżo zawiązane owce. Naprawdę kocham chili, prawie tak samo jak róże. Do tego opłaca się je uprawiać, bo własna hodowla jest zwyczajnie ekonomiczna. Ostatnio dowiedziałam się od koleżanki ile kosztuje habanero na rynku - zgroza. A w ten sposób mam własne chili i obdzielam jeszcze znajomych z pracy.



Hyzop oraz Rose de Resht zaczynają również powtarzać kwitnienie. Przyroda trochę jakby wbrew temu czego się spodziewany pokazuje, że wcale nie powiedziała ostatniego słowa i czas plonów jeszcze trochę potrwa. Świadczy o tym zresztą temperatura, jest dzisiaj naprawdę ciepło i przyjemnie. Nie mniej założyłam już folię na mini szklarnię i pochowałam truskawki toscana, sadzonki kocimiętki oraz sadzonkę Comte de Chambord, którą udało mi się uzyskać. Na razie się tym nie chwalę bo droga do utrzymania jej przy życiu jest jeszcze długa. Czeka mnie cała zima - no chyba, że pójdę na łatwiznę i po prostu zawiozę ją na wieś -  moja teściowa i ciotka mają świetną rękę do sadzonkowania ostatnimi czasy...  


Zebrałam również pędy passiflory z balustrady, by za jakiś czas przenieść roślinkę do mieszkania. Ładnie się rozrosła a wyhodowałam ją w tym roku z nasionka. Jestem ciekawa, czy będzie w jeszcze kwitnąć w bieżącym sezonie...

Oczywiście jak to z bywa nie tylko przyjemności ale także problemy lubią się mnożyć - czyli mam plagę przędziorków. A tępiłam je starannie prawie, że listek po listku, gdy pojawiły się u mnie w sierpniu. Dzisiaj moja przyjaciółka Elenka, która posadziła ostatnio u siebie na tarasie przepiękną Winchester Cathedral uświadomiła mi, że to nie tylko mój problem. Cóż, pogoda była jaka była, mam wręcz wrażenie, że moje róże dopiero niedawno odetchnęły po upałach. W każdym razie czekają mnie jeszcze wieczorne opryski przeciw przędziorkom. Muszę kupić tym razem inny środek ochrony roślin, żeby przypadkiem nie uodpornić przędziorka zanadto na chemię, co mogłoby mieć katastrofalny skutek w przyszłym roku. Na szczęście wiosną wystarczy ekologiczny środek z oleju parafinowego. Chyba rzeczywiście pomaga, bo przędziorki pojawiły się u mnie w tym roku bardzo późno - praktycznie dopiero wraz z falą suszy i upałów.

Ale żeby nie kończyć tak pesymistycznie przygotowałam również jesienne nasadzenia. Posadziłam trochę krokusów na wiosnę, do róż powsadzałam różowy czosnek dekoracyjny i zamierzam dokupić jeszcze szachownicę oraz tulipany. Wydawałoby się, że sadzenie cebulek w donicach na jesień nie ma większego sensu, bo przecież wymarzną a jednak u mnie to się sprawdziło. Jedyne co musiałam zrobić, żeby mieć wczesne, wiosenne kwiaty na balkonie to postawić donice w kupie przy ścianie. W tym roku schowam je w mini-szklarni i zobaczymy czy to się sprawdzi...

piątek, 2 października 2015

Tajemnicze róże i niezwykłe znaleziska czyli Koszuty i Jowita

Kiedyś pewna znajoma pani archeolog powiedziała mi, że lubi słuchać, jak opowiadam o różach historycznych, gdyż przypomina jej to nieco archeologię. Uznałam to za miły komplement. Dopiero później uświadomiłam sobie trafność tego porównania. Róże historyczne spowite są mgiełką tajemnicy. Wiele odmian wymarło, zaginęło albo nie zostało opisanych. Jednak część z nich przetrwała wojenne zawieruchy... Ile takich rzekomo nieistniejących skarbów jest ukrytych w naszych starych ogrodach, tego nie wiemy. Przykładowo nasza własna Celeste nie została posadzona zupełnie świadomie ale przywędrowała "pocztą pantoflową" od kogoś u kogo zachował się krzew. Swoją drogą mam czasami duże wątpliwości nawet co do tej róży, tym bardziej, że określaliśmy ją na podstawie podobieństwa do zdjęć, opisu zapachu i wyglądu liści... Wydaje mi się ona czasem zbyt pełna jak na Celeste. 




Pewna jestem tylko tego, że silnie pachnie cytryną, kwitnie raz w  roku i ma ten  charakterystyczny odcień rosa alba. 




Ale tak naprawdę kto wie? To między innymi dlatego zachowanie nazwy uprawianych odmian jest takie ważne...  Za kilkadziesiąt lat wasze prawnuki być może będą was przeklinać za to, że nie zapisaliście dla potomności, co sadzicie w rodzinnym ogródku ;) 

Ostatnimi czasy miały miejsce dwa interesujące odkrycia "nowych" odmian. Znalezione wówczas róże nazwano "Koszuty" i "Jowita". Okropnie frustrującym doświadczeniem było szukanie informacji o tych różach. O ile w wypadku Jowity zebranie nawet szczątkowych wiadomości może być trudne, ze względu na miejsce w którym rosła, o tyle Koszuty znaleziono w parku koszuckiego dworu, gdzie być może zachowały się jakieś wzmianki dotyczące pańskiego ogrodu... Niestety... Konia z rzędem temu, kto o Koszutach powie coś więcej ponad to, iż jest to róża damasceńska, niepowtarzająca kwitnienia znaleziona przez doktora Tomasza Bojarczuka w parku obecnego Muzeum Ziemi Średzkiej. 

 Z Jowitą jest podobnie - odmianę odnalazła kolekcjonerka róż, pani Jowita Czyż na terenie wrocławskich ogrodów działkowych, gdzie krzew prawdopodobnie został posadzony jeszcze przed wojną i jest to jakiś mieszaniec róży galicyjskiej. Optymistyczne jest jednak to, że obie róże trafiły do sprzedaży i figurują jako odmiany polskie (co biorąc pod uwagę tło historyczne w przypadku Jowity prawdopodobnie ma mało wspólnego z prawdą) są mrozoodporne i dobrze się prowadzą. Wybierając Jowitę lub Koszuty do swojego ogrodu, do czego bardzo gorąco was zachęcam, sadzicie utraconą historię - i być może dzięki wam i dzięki popularności jaką mogą zdobyć te dwie odmiany, kiedyś dowiemy się o nich czegoś więcej. A póki co pozostaje cieszyć się, że mamy naszą polską wersję tajemniczej Rose de Resht (również przypadkowo odnalezionej irańskiej róży) w postaci Koszut i Jowity.

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top