Nalewka z pąków róży

Przeglądając swoje książki kucharskie trafiłam na pewien bardzo ciekawy, staropolski przepis na nalewkę z róży. Słyszałam już o nalewce z płatków róż ale ta wersja zakłada sporządzanie trunku z całych, dobrze rozwiniętych ale jeszcze nie otwartych pąków kwiatów. Wydała mi się warta spróbowania. Tym bardziej, że przepis sam w sobie jest absolutnie wiekowy. Niestety autor mojej książki o nalewkach nie pokusił się o podanie z jakiego wieku pochodzi  ale zaryzykowałabym mniej więcej XVIII wiek sądząc po słownictwie. A oto i oryginalna wersja przepisu:

Dzikiej róży pączuszki z fafołów i i nieochędostwa obrać, żółte środki precz wywalając (a pilnować aby świeżo rwaną, nierozkwitłą i nieprzekwitłą różę mieć). Co uczyniwszy cukrem przesypać i częściami w donicy na macę utrzeć. Po utarciu włożyć do słoja do połowy wysokości. Do pełna zalać spirytusem. Słój zamknąć i na dwa miesiące w słonecznym miejscu postawić. Kiedy już spirytus całą esencję z róży wyciągnowszy dobrze nią przejdzie, przez flancę scedzić a różę wycisnąć. Różę wyrzętą jeszcze wrzątkiem sparzyć i tą wodą zalać cukier biorąc na szklankę różanej wody pół kilograma cukru. Tak uczyniwszy syrop należycie wyszumować go trzeba. Jak wystygnie tak po trosze spirytus różany wlać doń i wymieszać. Wyklarowany i odstany nalać we flaszki. Zakorkować i odstawić na sześć tygodni. Pić uważnie smakując. 


Trzeba przyznać, że przepis jest dość skomplikowany. Są z pewnością łatwiejsze nalewki. Nie mniej kiedy moje róże wejdą w jesienne kwitnienie, zamierzam go przetestować o ile starczy mi w tym wszystkim cierpliwości. A może po prostu namówię na tę nalewkę męża, który sztukę warzenia różnych nietypowych trunków ma opracowaną do perfekcji (ot, chociażby wspaniale wyszła nalewka z wanilii i dyni). Nie mam takiego dostępu do róży dzikiej jakiego bym sobie życzyła, zamierzam więc przetestować pod tym kątem moje sprawdzone róże damasceńskie.


Dla tych, którym ciężko przebić się przez starodawne słownictwo w przepisie autor mojego podręcznika o nalewkach przygotował współczesną wersję:

1 litr mało rozwiniętych kwiatów róży należy obrać z zanieczyszczeń i zasypać 1/4 kg cukru. Utrzeć na masę. Włożyć do dwulitrowego gąsiorka tak by zapełnić go do połowy. Zalać spirytusem do pełna i dobrze zamknąć.Postawić w słonecznym miejscu na dwa miesiące. Po tym czasie zlać filtrując przez bibułę filtracyjną (osobiście używamy do tego celu filtrów do parzenia kawy). Masę różaną zalać szklanką wrzątku. Zagotować i wyszumować. Rozlać do butelek zakorkować i odstawić na sześć tygodni. 

Życzę udanego pędzenia sobie i wszystkim tym którzy będą chcieli nalewki różanej spróbować.

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

sobota, 23 lipca 2016

Nalewka z pąków róży

Przeglądając swoje książki kucharskie trafiłam na pewien bardzo ciekawy, staropolski przepis na nalewkę z róży. Słyszałam już o nalewce z płatków róż ale ta wersja zakłada sporządzanie trunku z całych, dobrze rozwiniętych ale jeszcze nie otwartych pąków kwiatów. Wydała mi się warta spróbowania. Tym bardziej, że przepis sam w sobie jest absolutnie wiekowy. Niestety autor mojej książki o nalewkach nie pokusił się o podanie z jakiego wieku pochodzi  ale zaryzykowałabym mniej więcej XVIII wiek sądząc po słownictwie. A oto i oryginalna wersja przepisu:

Dzikiej róży pączuszki z fafołów i i nieochędostwa obrać, żółte środki precz wywalając (a pilnować aby świeżo rwaną, nierozkwitłą i nieprzekwitłą różę mieć). Co uczyniwszy cukrem przesypać i częściami w donicy na macę utrzeć. Po utarciu włożyć do słoja do połowy wysokości. Do pełna zalać spirytusem. Słój zamknąć i na dwa miesiące w słonecznym miejscu postawić. Kiedy już spirytus całą esencję z róży wyciągnowszy dobrze nią przejdzie, przez flancę scedzić a różę wycisnąć. Różę wyrzętą jeszcze wrzątkiem sparzyć i tą wodą zalać cukier biorąc na szklankę różanej wody pół kilograma cukru. Tak uczyniwszy syrop należycie wyszumować go trzeba. Jak wystygnie tak po trosze spirytus różany wlać doń i wymieszać. Wyklarowany i odstany nalać we flaszki. Zakorkować i odstawić na sześć tygodni. Pić uważnie smakując. 


Trzeba przyznać, że przepis jest dość skomplikowany. Są z pewnością łatwiejsze nalewki. Nie mniej kiedy moje róże wejdą w jesienne kwitnienie, zamierzam go przetestować o ile starczy mi w tym wszystkim cierpliwości. A może po prostu namówię na tę nalewkę męża, który sztukę warzenia różnych nietypowych trunków ma opracowaną do perfekcji (ot, chociażby wspaniale wyszła nalewka z wanilii i dyni). Nie mam takiego dostępu do róży dzikiej jakiego bym sobie życzyła, zamierzam więc przetestować pod tym kątem moje sprawdzone róże damasceńskie.


Dla tych, którym ciężko przebić się przez starodawne słownictwo w przepisie autor mojego podręcznika o nalewkach przygotował współczesną wersję:

1 litr mało rozwiniętych kwiatów róży należy obrać z zanieczyszczeń i zasypać 1/4 kg cukru. Utrzeć na masę. Włożyć do dwulitrowego gąsiorka tak by zapełnić go do połowy. Zalać spirytusem do pełna i dobrze zamknąć.Postawić w słonecznym miejscu na dwa miesiące. Po tym czasie zlać filtrując przez bibułę filtracyjną (osobiście używamy do tego celu filtrów do parzenia kawy). Masę różaną zalać szklanką wrzątku. Zagotować i wyszumować. Rozlać do butelek zakorkować i odstawić na sześć tygodni. 

Życzę udanego pędzenia sobie i wszystkim tym którzy będą chcieli nalewki różanej spróbować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top