Życie w ogrodzie i relaks dla umysłu...

CONVERSATION

3 komentarze:

Prześlij komentarz

Nieustannie kwitnąca róża czyli jeszcze raz o Mary Rose...

CONVERSATION

3 komentarze:

Prześlij komentarz

Zwalczanie mączniaka u róży...

CONVERSATION

2 komentarze:

Prześlij komentarz

niedziela, 28 sierpnia 2016

Życie w ogrodzie i relaks dla umysłu...

Dzisiaj odkładam trochę na bok wszelkie porady ogrodnicze i pragnę się skupić na funkcji ogrodu. Ostatnio zastanawiałam się co nas tak pociąga w ogrodnictwie. Moim zdaniem jest to życie samo w sobie. Widać to szczególnie na małej betonowej przestrzeni jaką jest balkon. Puste miejsce, gdzie okazyjnie możemy spotkać jedynie przechodzącą mrówkę albo przelatującą ćmę, przy odrobinie naszych starań zaczyna tętnić życiem. Betonowa przestrzeń zostaje wypełniona oddychającą roślinnością a ta z kolei przyciąga owady: świerszcze, motyle, trzmiele, zapylacze a także mszyce i przędziorki - przyjaciół i wrogów roślin. Zimą, kiedy rośliny śpią do tego chóru dołączają również dokarmiane ptaki. W miejscu gdzie nie istniało nic szczególnego powstaje mały ekosystem. 



Ponoć bycie lekarzem przypomina zabawę się w Boga - bycie ogrodnikiem również przypomina zabawę w Boga w przyjemniejszym i łagodniejszym tego aspekcie. Wprowadzamy i urozmaicamy życie w przestrzeni, w której do tej pory funkcjonowało ono w ograniczonym zakresie lub zmieniamy jego postać modyfikując nasz ogród. Gdy to sobie uświadomimy przebywanie w zielonej przestrzeni będzie dla nas ciekawsze i bardziej relaksujące. Fascynujące jest obserwowanie zachodzących w przyrodzie zmian.




Skupianie się na roślinności, obserwowanie owadów albo wyłapywanie nut zapachowych kwiatów w oderwaniu od całej przytłaczającej codzienności jest pewnym rodzajem medytacji pozwalającym odłożyć problemy i na chwilę zatrzymać się w "tu i teraz" by podziwiać to co się stworzyło. W ten sposób odpoczywa nie tylko nasze ciało ale przede wszystkim umysł, który na co dzień jest zaśmiecony mnóstwem spraw. 

Na moim balkonie stworzyłam mały zapachowy kącik z hyzopem, oregano, melisą, miętą pieprzową i truskawkową, rozmarynem, tymiankiem, bazylią grecką, groszkiem pnącym, tytoniem oraz Comte de Chambord i Rose de Rescht - obie akurat nie kwitną ale wyręczają je zioła i pachnący groszek. Lubię to miejsce szczególnie wieczorem, gdy wiatr porusza roślinami i w powietrzu czuć a to bazylię a to rozmaryn. To świetna aromaterapia. Ponadto miejsce jest dość obrośnięte i osłonięte, co sprawia, że można na chwilę odciąć się i zatopić w samych zapachach. Widać nie tylko ja je lubię, chociaż Dusia zwykle woli przebywać na swojej własnej podusi umieszczonej zaraz pod piękną Glamis Castle.


 Pachnący kącik ziołowy...

Jeśli macie własny ogród takich miejsc do obserwacji natury będziecie mieć więcej a najlepszym z nich będzie zawsze oczko wodne, ponieważ przyciąga najwięcej stworzeń. Na naszej wsi do oczka zostały wpuszczone ozdobne ryby a w kamieniach zalęgły się zaskrońce. Efektem tego wystarczy w słoneczny dzień posiedzieć w spokoju na mostku po środku oczka, by obserwować niezwykły spektakl. Wybrałam się tam z aparatem i udało mi się uchwycić jak wąż nieudolnie poluje na zaciekawioną rybę. Chyba z dobrą godzinę obserwowałam ich zmagania aż zaskroniec się znudził i powędrował w stronę lasu... Dla mojego umysłu był to najlepszy wypoczynek.





niedziela, 7 sierpnia 2016

Nieustannie kwitnąca róża czyli jeszcze raz o Mary Rose...

Mądrzy ludzie powiadają że nie ma sensu narzekać bo, nic nie trwa wiecznie i wszystko w końcu się odmienia. Narzekaniem psujemy sobie humor, wprowadzamy się w zły nastrój. Ostatnio marudziłam na Mary Rose, że nie jest taka jakbym sobie tego życzyła. Ale teraz kiedy wyprowadziłam ją w końcu na prostą, pozbyłam się z niej mączniaka a pędy, które musiałam obciąć odrosły, jeszcze raz pragnę pochylić się nad tą różą, ponieważ właśnie pokazuje mi jak bardzo byłam w błędzie w stosunku do niej. 




Biję się więc w piersi i przyznaję, że ta róża ma swoje zalety, przy których jej wady bledną. Może i jest to epigon wśród róż ale i tak jest piękna. Jedyne czego potrzebowała to czasu na aklimatyzację i wyjście z choroby. My, ogrodnicy powinniśmy najlepiej to rozumieć - nie wszystko przychodzi do nas od razu, wiele spraw wymaga cierpliwości. Mary Rose  jest tego świetnym przykładem. Ta róża swoje atuty objawiła mi dopiero po dwóch miesiącach - dobrze, że mimo wszystko, wzięłam poprawkę na tę różę.



Tak jak pisałam we wcześniejszej notce, największą zaletą tej róży jest praktycznie nieprzerwane kwitnienie i olbrzymia żywotność. Gdy Mary Rose kwitnie obok Comte de Chambord nie imponuje jakąś wyjątkową urodą ale kiedy Comte de Chambord przekwita, a Mary Rose kwitnie, kwitnie i dalej kwitnie zaczyna się ją doceniać. Jeśli pamiętamy o stałym usuwaniu przekwitłych kwiatostanów róża wciąż ma nowe kwiaty. Wszystkie moje róże są na etapie powtarzania kwitnienia, mają dopiero zawiązane młode pączki kwiatowe a Mary Rose nie traci werwy i praktycznie cały czas wystawia na pokaz swoje piękne rozłożyste kwiaty. 



Róża została wyhodowana w 1983 roku przez Davida Austina. To jedna z jego najsłynniejszych róż. Jest odporna na czarną plamistość i generalnie na większość chorób róż. Jej odporność jest oceniana bardzo wysoką. Mączniak może się jej przydarzyć ale nie należy po tym oceniać całej odmiany. Ja miałam tym razem pecha. Mary Rose otrzymała imię na cześć okrętu flagowego niesławnego Henryka VIII Tudora.


poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Zwalczanie mączniaka u róży...

W tym roku mączniak sprawił chyba sporo problemów mimo, że pogoda przynajmniej w moim regionie jest prawie idealna. Nie ma ani suszy ani nadmiernej wilgoci, słońca i deszczu jest praktycznie po równo. Mączniak może być wynikiem niesprzyjającej pogody ale można go również przynieść na nowo zakupionych roślinach, tak jak w moim wypadku. 

 Mączniak prawdziwy na liściu Mary Rose

Mączniak róży to właściwie dwie choroby powodowane przez różne grzyby: rozróżniamy mączniaka rzekomego i prawdziwego. Mączniak prawdziwy atakuje całą różę, łącznie z kwiatami, rzekomy głównie liście, jest również mniej widoczny. Z tego co pamiętam (poprawcie mnie jeśli się mylę) mączniak rzekomy rozwija się głównie przy dużej wilgotności i sporych wahaniach temperatury zaś mącznika prawdziwego wspomaga raczej słoneczna, sucha pogoda. Obie te choroby są bardzo niebezpieczne i mają podobne objawy. 

Nauczyłam się, że w wypadku mączniaka o sukcesie decyduje szybkie rozpoznanie i szybka reakcja. Od czasu kiedy mączniak zabił moją różę pomarszczoną jestem na niego przeczulona ale to przynosi dobre efekty. Należy oglądać liście rośliny od góry i od spodu i sprawdzać czy nie ma na nich drobnych białych plam. Mączniak rzekomy będzie charakteryzował się raczej niewielkim nalotem od spodu liścia i delikatnymi brązowymi plamkami. Mączniak prawdziwy początkowo także wymaga sprawnego oka. Nie czekajcie aż zobaczycie na nim bialutką grubą pleśń niczym na zepsutych pomidorach. Sprawdzajcie róże czy od spodu liścia nie pojawia się delikatny biały nalot jak po mleku. Będziecie pewni, że to mączniak jeśli liść w tym miejscu będzie nieco zdeformowany. Marszczy się on w dość charakterystyczny sposób. 

 Mary Rose przybyła do mnie zainfekowana z początkiem mączniaka - tak wyglądały jej pędy po tygodniu rozwoju choroby.

Po rozpoznaniu mączniaka, druga ważna rada: nie czekajcie z opryskiem. Wiem, że niektórzy ogrodnicy mają podejście w stylu "jak poczekam jeszcze tydzień zanim przywiozę środek do oprysku to nic się nie stanie".  Mączniak potrafi naprawdę się rozleźć po całej róży w przeciągu kilku dni. Dodatkowo porażone części trzeba po prostu usuwać a lepiej usunąć 1/3 liści niż 1/2. Jeśli nie masz fungicydów pod ręką to zrób oprysk z cebuli albo czosnku, nawet mocniejszy niż zwykle. Porażone liście należy od razu wyciąć i najlepiej spalić (ja wyrzucam do śmietnika razem z odpadami, nie wolno ich składować w ogrodzie, przeznaczać na kompost ale pozbyć się ich tak, by nie zaraziły innych roślin). Uważajmy bo mączniaka można przenosić na narzędziach i na rękach. Po dotknięciu zarażonej róży nie dotykajmy innych roślin przed umyciem rąk a narzędzia dezynfekujmy. 

 Tak wyglądała moja róża w trakcie choroby

Do oprysków za równo przeciw mączniakowi prawdziwemu i rzekomemu zaleca się używanie Bioseptu Activ czyli dawnego Bioseptu 33 SL. Powiem szczerze miałam okazję go testować i efekty były mocno niezadowalające. Jest to preparat w 100% ekologiczny ale nadaje się chyba bardziej do profilaktyki niż do leczenia rozwijającego się mączniaka. Na obie formy mączniaka stosuję za to topsin i jeszcze nigdy mnie ten preparat nie zawiódł. Nie jest bardzo toksyczny, pryskamy nim wieczorem i grunt, żeby nie padało. Do rozcieńczonego preparatu warto dodać kilka kropel płynu do naczyń - zapewni to lepszą przyczepność. Topsin ma jedną wadę - po drugim użyciu w sezonie należy go zmienić na inny preparat, żeby nie wyrobić w grzybie odporności. 


 A tak wygląda Mary Rose już po leczeniu czosnkiem i topsinem.

Tak naprawdę najskuteczniejszym sposobem walki z mączniakiem jest profilaktyka i zachowanie czystości w ogrodzie i w donicy. Jeśli wokoło krzewu leżą mumie owoców i zeschłe liście to mączniak ma zdecydowanie większe pole do popisu. W donicach oczywiście łatwiej zadbać o porządek niż w dużym ogrodzie ale i tak warto raz na jakiś czas wygarnąć śmieci spod krzewu a już koniecznie należy to zrobić wiosną. Podczas wiosennego cięcia można zastosować profilaktyczny oprysk antygrzybowy: to może być właśnie ekologiczny preparat w stylu Bioseptu albo wzmacniający odporność roślin na grzyby miedzian. Dobrą naturalną ochroną jest posadzenie obok róż zwykłego jadalnego czosnku. W każdej donicy mam posadzone ze dwie główki, które trzymają  grzyby w ryzach. Jeśli walczycie z mączniakiem na balkonie to zdejmijcie również osłony z balkonu. Wiem, że są różne szkoły, niektórzy piszą, że dobrze aby rośliny na balkonie były osłonięte ale mączniak lubi gdy przepływ powietrza jest mniejszy. "Kiszenie" jest dla róży tak samo niemiłe jak i silne zimne wiatry.  Róża musi na balkonie mieć przestrzeń i oddychać. Wtedy wróci do zdrowia szybciej i odzyska wigor.







Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top