Zimni ogrodnicy i zabezpieczanie róż przed mrozem

To chyba najmniej lubiani święci... 

"Pankracy, Serwacy, Bonifacy: źli na ogród chłopacy" - jak mawiano dawniej. Właściwie zimnych ogrodników jest pięciu, bo zaraz po trzech świętych przychodzi św. Zofia męczennica rzymska, zwana "zimną Zośką" a razem z nią święty Izydor Oracz. Ale oni mają już lepszą opinię w świecie bo: "Dla świętej Zosi kłos się podnosi" a "na świętego Izydora dla bociana pora". Trzech pierwszych patronów ogrodników zwie się zaś złodziejami a to dlatego, że "kradną" plony.


(źródło zdjęcia: http://www.parafiarodaki.pl)

Dawne przysłowia nie biorą się znikąd - wynikają z obserwacji zjawisk przyrodniczych i bardzo często mają swoje ugruntowanie w rzeczywistości. Podobnie "zimni ogrodnicy" są dzisiaj rozpoznanym zjawiskiem atmosferycznym, który dotyka nie tylko Polskę ale Niemcy, Słowację, czy Holandię i generalnie Europę Środkową. Oczywiście "zimna Zośka" nie zawsze trzyma się kalendarza i nie ustala swojego przyjścia w zależności od wyznaczonego nabożeństwa, ku czci "świętych ogrodników". Ochłodzenie następuje najczęściej w maju, gdy nad Europę Środkową nadciągają zimne masy powietrza znad Grenlandii - tak naprawdę "zimna Zośka" może wystąpić od kwietnia aż do 25 maja (pokazują to  dane temperatury w Polsce z lat 1881–1980).  I zamiast męczyć nas 4 dni potrafi trwać aż 21 dób. Ochłodzenie może przychodzić falami po kilka dni albo nawet kilka tygodni, co zadaje się miało miejsce w tym roku. W moim regionie wystąpiło jakieś 14 zimnych dni pod koniec kwietnia a później po nieznacznym wzroście temperatury znowu ze 4 dni chłodu. W piątek 12 maja zimni ogrodnicy zdecydowanie odpuścili i postanowili spędzić swoje "imieniny" w ładnej, słonecznej pogodzie. I całe szczęście bo, ile można? 





Niestety zimni ogrodnicy wcale nie są nieszkodliwi i niezłośliwi. Zjawisko jest zupełnie naturalne, co nie znaczy, że korzystne i obojętne dla upraw i przyrody. Zimno hamuje rozwój pomidorów, szkodzi kukurydzy i uszkadza rzepak. A stan tego ostatniego niestety przekłada się na dobrostan pszczół i zapylaczy. Po ostatniej rozmowie ze znajomym pszczelarzem usłyszałam, że ten rok nie jest zbyt dobry, bo przez wywołany zimnem powolny rozwój roślin pszczoły są bardzo wygłodzone. Ale i tak jest lepiej niż w roku ubiegłym, gdzie pogoda zachowywała się jeszcze gorzej, co sprawiło, że miodu rzepakowego w naszym rejonie było tyle, że zmiłuj się Boże...

Zimni ogrodnicy mają również wpływ na rozwój róż - i to za równo tych w donicach na balkonie jak i w ogrodzie. Przede wszystkim wyznaczają moment zdjęcia osłon z donic i rozkopywania kopczyków dla wrażliwszych odmian. Moje róże mają donice owinięte zabezpieczającą pianką właśnie do 15 maja. Agrowłókninę z góry oczywiście zdejmuję dużo wcześniej ale w tym roku byłam zmuszona jeszcze kilkukrotnie okrywać górę roślin, ustawiając je do tego ciasno obok siebie. W okolicach kwietnia i maja warto mieć agrowłókninę cały czas pod ręką. Na bieżąco monitorowałam pogodę (korzystając z aplikacji Accuweather) i dzięki temu udało mi się  uniknąć uszkodzeń od mrozu a było ostro, bo ponoć minimalna minusowa temperatura dla zimnej Zośki to -4 zaś w tym roku wyniosła aż -6. Warto również wiedzieć, że odpowiednio nawożone rośliny łatwiej znoszą przymrozki. Dobrze więc zasilić róże na wiosnę. Na rynku są dostępne także specjalne nawozy, które pomagają roślinom w zniesieniu stresu termicznego właśnie w okresach wiosennych przymrozków acz stosuje się je głownie w dużych profesjonalnych uprawach. 




Dzisiaj jest 14 maja i zdjęłam ostatecznie z donic piankę. Jest bardzo ciepło za dnia a nocą w okolicach 15 stopni i mam nadzieję, że to koniec przymrozków. Dla potwierdzenia tego przeczucia jakoś na dniach pojawiły się w gnieździe nad moim oknem jerzyki. Jeszcze tydzień temu ich nie było a teraz drą się w wniebogłosy. To dobry znak, bo ich piski zawsze kojarzę z latem. Jak widać na świętego Izydora nie tylko bociany ale i jerzyki... Wystawiłam na balkon swoje papryczki chili i posiałam ogórecznik, czarnuszkę oraz pszczelnika (dostałam w prezencie i robię to pierwszy raz, żeby wspomóc okoliczne zapylacze chociaż nie wiem co z tego wyjdzie). Na wszelki wypadek jednak kilka płacht agrowłókniny nie chowam jeszcze do piwnicy. Nadzieja, nadzieją ale ostrożności nigdy za wiele.   

CONVERSATION

8 komentarze:

  1. Witam. A mnie się nie udało z różami na balkonie :( Zrobiłam wszystko, co w teorii powinnam - okryłam na zimę, wyczekałam z odsłanianiem, podcięłam gdy zaczęło kwitnąć to żółte coś, i nic :( Zostało po jednym patyku w doniczce, myślałam, ze puści pąki ale zaczyna mi usychać :( Co mogłam zrobić źle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodów może być wiele - nieprzystosowana do naszego klimatu zbyt delikatna odmiana, błąd w okryciu, błąd przy sadzeniu (korzenie zawinięte, zbyt blisko donicy) albo podlewanie - niestety z tym trzeba bardzo ostrożnie, jak zima jest mroźna. Przyjaciółka załatwiła mi w ten sposób różę, którą dałam jej na przechowanie ale może się zdarzyć niestety każdemu. Załóżmy, że podlała Pani róże w dzień dość słoneczny gdzie było na plusie ale zbyt obficie i w nocy woda, która nie została wchłonięta zamienia się w lód i działa na korzenie... Czasami róża też choruje, coś przeoczymy i to również ma wpływ na jej odporność. Proszę się nie zrażać, to się zdarza nawet w normalnych ogrodach przy takiej zimie a co dopiero w donicy. Sporo róż w tym roku powymarzało, zresztą ja sama straciłam dwie odmiany - właściwie na własne życzenie. W tym roku wystarczyło, że zbyt długo moczyłam korzeń i za późno go wsadziłam. Na początek polecałabym odporne róże z dużą tolerancją na mróz - istnieje coś takiego jak lista odmian Szwedzkiego Towarzystwa Różanego, dla róż polecanych do sadzenia na północy Szwecji albo odmiany np. kanadyjskie. Jak już sobie mniej więcej opanujemy na takich "terminatorkach" co się dzieje na naszych balkonach, możemy sobie dalej eksperymentować z czym chcemy.

      Usuń
  2. Kurcze, może za wcześnie zdjęłam agrowłóknine? Robiłam to powoli, od marca i ostatecznie zdjęłam w kwietniu. Donice nie były osłonięte. Czy to mogło być przyczyną? Przemarzły? Dodam, że mam balkon na III p., więc ta temp. u mnie jest inna niż na dole, przy ziemi.
    A może miałam złe donice? Miałam takie baaardzo duże ale plastikowe, takie z dziurami na dnie, które nie wymagają już żadnych osłonek.

    Ogromnie bym prosiła o jakieś wsparcie, bo aż mi się płakać chce nad tymi różami :(
    pzdr
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Po tym komentarzu jest już dla mnie wszystko jasne. Donice ma Pani dobre ale nie ma takich, które nie wymagałyby porządnego okrycia od dołu, bez względu na to co pisze producent a już szczególnie jeśli jest to plastik. Może jakieś solidne ceramiczne czy betonowe ale nawet takim trochę bałabym się zaufać. Osobiście lubię plastikowe donice, bo łatwo można w nich różę przenosić, można szybko reagować jak coś się dzieje i własnie... są wygodne i proste do okrycia. Róża w donicy przemarza przede wszystkim od korzeni i to właściwie okrycie od dołu jest najważniejsze - sama agrowłóknina w naszym klimacie nie da rady. Ochroni pędy od góry ale nie zabezpieczy całej róży. W przyszłym roku proszę okryć swoje róże elastyczną pianką pod panele od dołu i dodatkowo postawić je na styropianie albo czymś podobnym, co będzie jeszcze dodatkowo izolowało od dołu. Na samą ziemię można dać gałązki świerku i dopiero wtedy na górne pędy agrowłóknina. Taką różę trzeba też przestawić pod ścianę najlepiej z resztą donic. Wtedy powoli w marcu zdejmujemy agrowółknię od góry, możemy donice przestawić na docelowe miejsce ale dół zostawiamy okryty właśnie aż zimnych ogrodników. Jeśli w kwietniu będzie ciepło a róża od góry nie będzie osłonięta, to dolne okrycie nie będzie w niczym przeszkadzać a ochroni przed nagłymi mrozami. Z kolei sam plastik może się w taki kwietniowy dzień szybko nagrzać a później w nocy gwałtownie wychłodzić i na to też trzeba uważać.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Bardzo, bardzo dziękuje :) Tak zrobię - spróbuję jeszcze raz i sprawdzę najpierw jaki rodzaj kupić. Choć miałam parkową i myślałam, że kupuję różę najmniej wymagającą. Jak Pani myśli, czy Celeste lub Gipsy Boy będą wystarczająco odporne? Czytałam też, że donica musi mieć min. 50 cm średnicy - czy to prawda? Najlepiej to udałabym się do jakiegoś centrum ogrodniczego specjalizującego się w różach, gdzie mogłabym kupić wszystko na raz a najlepiej jeszcze, żeby sami przesadzili mi róże do donicy, żeby żaden korzeń się nie zawinął :) Zna Pani takie centrum godne polecenia w Warszawie lub okolicach?

    pzdr serdecznie
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ponownie -
      To po kolei: róża parkowa to ogólna, bardzo szeroka grupa róż mówiąca raczej o zastosowaniu w ogrodzie, a więc róża parkowa, parkowej nie równa. Są w tej grupie odmiany zupełnie nie wymagające jak i prawdziwe kapryśnice. Nie wiem, jak zachowają się w donicach Gipsy Boy i Celeste, bo mam je akurat w ogrodzie na wsi ale to bardzo odporne róże i pod tym względem nie mają sobie równych. Obie są wspaniałe, przy czym kwitną raz w sezonie przez cały czerwiec. Można spróbować tylko z góry przeznaczamy dla nich dość sporą donicę, bo nie wiem jak jest z korzenieniem się Gipsy Boy. Jeśli chciałaby Pani coś kwitnącego dłużej, można też pomyśleć o Mary Rose, bo to sprawdzona róża na balkon. Angielki bardzo ładnie na naszych balkonach sobie o dziwo radzą i dobrze znoszą upały. Jeśli idzie o rozmiar donicy to jest to prawda ale zależy też od róży. Zasada jest taka, że im większa donica tym lepiej ale jeśli mamy w planach róże miniaturową to nie musimy na początku sadzić do czegoś dużego. Mniejsze donica jednak szybciej przemarza. Co do sadzenia - jeśli kupi Pani różę w pojemniku, to kwestia korzenia nie będzie miała znaczenia - zawinięcie korzenia może się zdarzyć jedynie wtedy, gdy sadzimy tak zwany goły korzeń. O tej porze roku w szkółkach są tylko róże w pojemnikach/donicach, więc to Pani nie grozi. I w tym wypadku polecałabym raczej sadzenie róży w donicy, bo lepiej się przyjmują i mają już dobrze ukształtowany system korzeniowy, wybaczą też więcej błędów i nie trzeba tu specjalnie myśleć przy sadzeniu. Róży trzeba zrobić jakiś drenaż na dole docelowej donicy i zwyczajnie wyjąć z pojemnika, przełożyć do naszej donicy, uzupełnić ziemią ogrodową a potem obficie podlać. Najbliżej Warszawy jest świetna szkółka RosaPlant - w Borkowie za Legionowem i Nowym Dworem Mazowieckim. Osobiście kupuję u nich wysyłkowo, bardzo sympatyczni ludzie i chętni do pomocy. Mają świetne odmiany róż angielskich.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Witam :)
    Bardzo, bardzo mi Pani pomogła :) Pięknie dziękuję!!!

    pzdr serdecznie
    Kasia

    OdpowiedzUsuń

niedziela, 14 maja 2017

Zimni ogrodnicy i zabezpieczanie róż przed mrozem

To chyba najmniej lubiani święci... 

"Pankracy, Serwacy, Bonifacy: źli na ogród chłopacy" - jak mawiano dawniej. Właściwie zimnych ogrodników jest pięciu, bo zaraz po trzech świętych przychodzi św. Zofia męczennica rzymska, zwana "zimną Zośką" a razem z nią święty Izydor Oracz. Ale oni mają już lepszą opinię w świecie bo: "Dla świętej Zosi kłos się podnosi" a "na świętego Izydora dla bociana pora". Trzech pierwszych patronów ogrodników zwie się zaś złodziejami a to dlatego, że "kradną" plony.


(źródło zdjęcia: http://www.parafiarodaki.pl)

Dawne przysłowia nie biorą się znikąd - wynikają z obserwacji zjawisk przyrodniczych i bardzo często mają swoje ugruntowanie w rzeczywistości. Podobnie "zimni ogrodnicy" są dzisiaj rozpoznanym zjawiskiem atmosferycznym, który dotyka nie tylko Polskę ale Niemcy, Słowację, czy Holandię i generalnie Europę Środkową. Oczywiście "zimna Zośka" nie zawsze trzyma się kalendarza i nie ustala swojego przyjścia w zależności od wyznaczonego nabożeństwa, ku czci "świętych ogrodników". Ochłodzenie następuje najczęściej w maju, gdy nad Europę Środkową nadciągają zimne masy powietrza znad Grenlandii - tak naprawdę "zimna Zośka" może wystąpić od kwietnia aż do 25 maja (pokazują to  dane temperatury w Polsce z lat 1881–1980).  I zamiast męczyć nas 4 dni potrafi trwać aż 21 dób. Ochłodzenie może przychodzić falami po kilka dni albo nawet kilka tygodni, co zadaje się miało miejsce w tym roku. W moim regionie wystąpiło jakieś 14 zimnych dni pod koniec kwietnia a później po nieznacznym wzroście temperatury znowu ze 4 dni chłodu. W piątek 12 maja zimni ogrodnicy zdecydowanie odpuścili i postanowili spędzić swoje "imieniny" w ładnej, słonecznej pogodzie. I całe szczęście bo, ile można? 





Niestety zimni ogrodnicy wcale nie są nieszkodliwi i niezłośliwi. Zjawisko jest zupełnie naturalne, co nie znaczy, że korzystne i obojętne dla upraw i przyrody. Zimno hamuje rozwój pomidorów, szkodzi kukurydzy i uszkadza rzepak. A stan tego ostatniego niestety przekłada się na dobrostan pszczół i zapylaczy. Po ostatniej rozmowie ze znajomym pszczelarzem usłyszałam, że ten rok nie jest zbyt dobry, bo przez wywołany zimnem powolny rozwój roślin pszczoły są bardzo wygłodzone. Ale i tak jest lepiej niż w roku ubiegłym, gdzie pogoda zachowywała się jeszcze gorzej, co sprawiło, że miodu rzepakowego w naszym rejonie było tyle, że zmiłuj się Boże...

Zimni ogrodnicy mają również wpływ na rozwój róż - i to za równo tych w donicach na balkonie jak i w ogrodzie. Przede wszystkim wyznaczają moment zdjęcia osłon z donic i rozkopywania kopczyków dla wrażliwszych odmian. Moje róże mają donice owinięte zabezpieczającą pianką właśnie do 15 maja. Agrowłókninę z góry oczywiście zdejmuję dużo wcześniej ale w tym roku byłam zmuszona jeszcze kilkukrotnie okrywać górę roślin, ustawiając je do tego ciasno obok siebie. W okolicach kwietnia i maja warto mieć agrowłókninę cały czas pod ręką. Na bieżąco monitorowałam pogodę (korzystając z aplikacji Accuweather) i dzięki temu udało mi się  uniknąć uszkodzeń od mrozu a było ostro, bo ponoć minimalna minusowa temperatura dla zimnej Zośki to -4 zaś w tym roku wyniosła aż -6. Warto również wiedzieć, że odpowiednio nawożone rośliny łatwiej znoszą przymrozki. Dobrze więc zasilić róże na wiosnę. Na rynku są dostępne także specjalne nawozy, które pomagają roślinom w zniesieniu stresu termicznego właśnie w okresach wiosennych przymrozków acz stosuje się je głownie w dużych profesjonalnych uprawach. 




Dzisiaj jest 14 maja i zdjęłam ostatecznie z donic piankę. Jest bardzo ciepło za dnia a nocą w okolicach 15 stopni i mam nadzieję, że to koniec przymrozków. Dla potwierdzenia tego przeczucia jakoś na dniach pojawiły się w gnieździe nad moim oknem jerzyki. Jeszcze tydzień temu ich nie było a teraz drą się w wniebogłosy. To dobry znak, bo ich piski zawsze kojarzę z latem. Jak widać na świętego Izydora nie tylko bociany ale i jerzyki... Wystawiłam na balkon swoje papryczki chili i posiałam ogórecznik, czarnuszkę oraz pszczelnika (dostałam w prezencie i robię to pierwszy raz, żeby wspomóc okoliczne zapylacze chociaż nie wiem co z tego wyjdzie). Na wszelki wypadek jednak kilka płacht agrowłókniny nie chowam jeszcze do piwnicy. Nadzieja, nadzieją ale ostrożności nigdy za wiele.   

8 komentarzy:

  1. Witam. A mnie się nie udało z różami na balkonie :( Zrobiłam wszystko, co w teorii powinnam - okryłam na zimę, wyczekałam z odsłanianiem, podcięłam gdy zaczęło kwitnąć to żółte coś, i nic :( Zostało po jednym patyku w doniczce, myślałam, ze puści pąki ale zaczyna mi usychać :( Co mogłam zrobić źle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodów może być wiele - nieprzystosowana do naszego klimatu zbyt delikatna odmiana, błąd w okryciu, błąd przy sadzeniu (korzenie zawinięte, zbyt blisko donicy) albo podlewanie - niestety z tym trzeba bardzo ostrożnie, jak zima jest mroźna. Przyjaciółka załatwiła mi w ten sposób różę, którą dałam jej na przechowanie ale może się zdarzyć niestety każdemu. Załóżmy, że podlała Pani róże w dzień dość słoneczny gdzie było na plusie ale zbyt obficie i w nocy woda, która nie została wchłonięta zamienia się w lód i działa na korzenie... Czasami róża też choruje, coś przeoczymy i to również ma wpływ na jej odporność. Proszę się nie zrażać, to się zdarza nawet w normalnych ogrodach przy takiej zimie a co dopiero w donicy. Sporo róż w tym roku powymarzało, zresztą ja sama straciłam dwie odmiany - właściwie na własne życzenie. W tym roku wystarczyło, że zbyt długo moczyłam korzeń i za późno go wsadziłam. Na początek polecałabym odporne róże z dużą tolerancją na mróz - istnieje coś takiego jak lista odmian Szwedzkiego Towarzystwa Różanego, dla róż polecanych do sadzenia na północy Szwecji albo odmiany np. kanadyjskie. Jak już sobie mniej więcej opanujemy na takich "terminatorkach" co się dzieje na naszych balkonach, możemy sobie dalej eksperymentować z czym chcemy.

      Usuń
  2. Kurcze, może za wcześnie zdjęłam agrowłóknine? Robiłam to powoli, od marca i ostatecznie zdjęłam w kwietniu. Donice nie były osłonięte. Czy to mogło być przyczyną? Przemarzły? Dodam, że mam balkon na III p., więc ta temp. u mnie jest inna niż na dole, przy ziemi.
    A może miałam złe donice? Miałam takie baaardzo duże ale plastikowe, takie z dziurami na dnie, które nie wymagają już żadnych osłonek.

    Ogromnie bym prosiła o jakieś wsparcie, bo aż mi się płakać chce nad tymi różami :(
    pzdr
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Po tym komentarzu jest już dla mnie wszystko jasne. Donice ma Pani dobre ale nie ma takich, które nie wymagałyby porządnego okrycia od dołu, bez względu na to co pisze producent a już szczególnie jeśli jest to plastik. Może jakieś solidne ceramiczne czy betonowe ale nawet takim trochę bałabym się zaufać. Osobiście lubię plastikowe donice, bo łatwo można w nich różę przenosić, można szybko reagować jak coś się dzieje i własnie... są wygodne i proste do okrycia. Róża w donicy przemarza przede wszystkim od korzeni i to właściwie okrycie od dołu jest najważniejsze - sama agrowłóknina w naszym klimacie nie da rady. Ochroni pędy od góry ale nie zabezpieczy całej róży. W przyszłym roku proszę okryć swoje róże elastyczną pianką pod panele od dołu i dodatkowo postawić je na styropianie albo czymś podobnym, co będzie jeszcze dodatkowo izolowało od dołu. Na samą ziemię można dać gałązki świerku i dopiero wtedy na górne pędy agrowłóknina. Taką różę trzeba też przestawić pod ścianę najlepiej z resztą donic. Wtedy powoli w marcu zdejmujemy agrowółknię od góry, możemy donice przestawić na docelowe miejsce ale dół zostawiamy okryty właśnie aż zimnych ogrodników. Jeśli w kwietniu będzie ciepło a róża od góry nie będzie osłonięta, to dolne okrycie nie będzie w niczym przeszkadzać a ochroni przed nagłymi mrozami. Z kolei sam plastik może się w taki kwietniowy dzień szybko nagrzać a później w nocy gwałtownie wychłodzić i na to też trzeba uważać.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Bardzo, bardzo dziękuje :) Tak zrobię - spróbuję jeszcze raz i sprawdzę najpierw jaki rodzaj kupić. Choć miałam parkową i myślałam, że kupuję różę najmniej wymagającą. Jak Pani myśli, czy Celeste lub Gipsy Boy będą wystarczająco odporne? Czytałam też, że donica musi mieć min. 50 cm średnicy - czy to prawda? Najlepiej to udałabym się do jakiegoś centrum ogrodniczego specjalizującego się w różach, gdzie mogłabym kupić wszystko na raz a najlepiej jeszcze, żeby sami przesadzili mi róże do donicy, żeby żaden korzeń się nie zawinął :) Zna Pani takie centrum godne polecenia w Warszawie lub okolicach?

    pzdr serdecznie
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ponownie -
      To po kolei: róża parkowa to ogólna, bardzo szeroka grupa róż mówiąca raczej o zastosowaniu w ogrodzie, a więc róża parkowa, parkowej nie równa. Są w tej grupie odmiany zupełnie nie wymagające jak i prawdziwe kapryśnice. Nie wiem, jak zachowają się w donicach Gipsy Boy i Celeste, bo mam je akurat w ogrodzie na wsi ale to bardzo odporne róże i pod tym względem nie mają sobie równych. Obie są wspaniałe, przy czym kwitną raz w sezonie przez cały czerwiec. Można spróbować tylko z góry przeznaczamy dla nich dość sporą donicę, bo nie wiem jak jest z korzenieniem się Gipsy Boy. Jeśli chciałaby Pani coś kwitnącego dłużej, można też pomyśleć o Mary Rose, bo to sprawdzona róża na balkon. Angielki bardzo ładnie na naszych balkonach sobie o dziwo radzą i dobrze znoszą upały. Jeśli idzie o rozmiar donicy to jest to prawda ale zależy też od róży. Zasada jest taka, że im większa donica tym lepiej ale jeśli mamy w planach róże miniaturową to nie musimy na początku sadzić do czegoś dużego. Mniejsze donica jednak szybciej przemarza. Co do sadzenia - jeśli kupi Pani różę w pojemniku, to kwestia korzenia nie będzie miała znaczenia - zawinięcie korzenia może się zdarzyć jedynie wtedy, gdy sadzimy tak zwany goły korzeń. O tej porze roku w szkółkach są tylko róże w pojemnikach/donicach, więc to Pani nie grozi. I w tym wypadku polecałabym raczej sadzenie róży w donicy, bo lepiej się przyjmują i mają już dobrze ukształtowany system korzeniowy, wybaczą też więcej błędów i nie trzeba tu specjalnie myśleć przy sadzeniu. Róży trzeba zrobić jakiś drenaż na dole docelowej donicy i zwyczajnie wyjąć z pojemnika, przełożyć do naszej donicy, uzupełnić ziemią ogrodową a potem obficie podlać. Najbliżej Warszawy jest świetna szkółka RosaPlant - w Borkowie za Legionowem i Nowym Dworem Mazowieckim. Osobiście kupuję u nich wysyłkowo, bardzo sympatyczni ludzie i chętni do pomocy. Mają świetne odmiany róż angielskich.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Witam :)
    Bardzo, bardzo mi Pani pomogła :) Pięknie dziękuję!!!

    pzdr serdecznie
    Kasia

    OdpowiedzUsuń

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top