Aplikacja PlantSnap - czy warto?

Dzisiaj coś nietypowego, czyli recenzja aplikacji rozpoznającej rośliny. Pomysł sam w sobie wydaje się bardzo sympatyczny. Ile razy to zdarzyło nam się zapomnieć nazwy czegoś, co posadziliśmy a wyrzuciliśmy już od tego etykietę albo w ogrodzie pojawiła się jakaś dziwna samosiewka? Ile to razy szliśmy przez park, las, łąkę i zobaczyliśmy coś godnego uwagi i nie mieliśmy pojęcia, co to za gatunek? Aplikacja w założeniu ma być rozwiązaniem tego typu problemów. W założeniu - to dobre słowo, oddające istotę problemu, bo w praktyce wcale nie jest tak pięknie, jak twierdzą autorzy aplikacji. 

PlantSnap testowałam przez ponad dwa tygodnie i powiem szczerze, że w pewnych momentach nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Ale po kolei: działanie aplikacji jest dość wygodne. Należy wykonać dokładne zdjęcie charakterystycznej części rośliny i poczekać na wynik. Program proponuje jedno rozwiązanie, które wydaje mu się najodpowiedniejsze oraz kilka innych potencjalnych odpowiedzi, a my na "czuja" mamy wybrać właściwe trafienie. Pozornie nic prostszego - tylko, że na kilkadziesiąt wykonanych przeze mnie zdjęć aplikacja trafiła... trzy razy! Acz trzeba uczciwie przyznać, że często zdarzało się jej trafić w tarczę, chociaż do dziesiątki było i tak daleko.

Goździk według aplikacji PlantSnap

Poprawnymi trafieniami były forsycja, bratek oraz bluszcz diabelski. Później aplikacja  stwierdziła, że fiołek freckles to begonia lub mięta rybna, róża jest berberysem, kwitnąca mirabelka to magnolia a zawilec to fiołek górski. Wśród kilku dodatkowych propozycji nie było ani jednej prawidłowej, za to kilka tak egzotycznych, że nawet o nich nie słyszałam.  W wypadku mojego kumkwatu PlanSnap udało się zgadnąć, że to jakiś cytrus - być może, dlatego, że akurat miał owoce. Zaproponował odmianę pomarańczy oraz  rzadką krzyżówkę pomelo. 

Co więc myśleć o aplikacji, która nie umie rozpoznać tak podstawowych roślin? Owszem PlantSnap pewnie trafi, gdy pokażecie mu kwitnący tulipan albo słonecznik, ale czy naprawdę potrzebna  jest nam aplikacja, by móc je rozpoznać?

Ostatnio ciotka zapomniała nazwy rośliny, która okropnie mi się spodobała. Posadziła na skalniaku ponad dwa lata temu bylinę o ładnych różowych kwiatach i nazwa wyleciała jej z głowy. Ale stwierdziła, że przypomni sobie jak usłyszy. Nie miała szans, bo PlantSnap twierdził uparcie, że to clematis lub goździk - mimo wykonania chyba trzech zdjęć z różnych perspektyw.

Bratek ogrodowy czyli jedno ze szczęśliwych trafień...

PantSnap został jednym słowem stworzony bezmyślnie, bez zebrania informacji na temat klimatu, roślin występujących w naszej szerokości geograficznej oraz odmian popularnych w polskich ogrodach. Zapomnijcie, żeby aplikacja rozpoznała prawidłowo jakieś kwitnące drzewo, z krzewami i ziołami też są spore problemy. Podanie właściwiej odmiany to często abstrakcja. Właściwie PlantSnap ma kłopoty ze wszystkim, trafia chyba na zasadzie czystego przypadku. Nie wiem na, co liczyli twórcy? Na bezrefleksyjnych użytkowników z zerową wiedzą o roślinach? 

Trzeba wspomnieć jeszcze o innym mankamencie. Propozycje nazw roślin podawane są albo po angielsku albo po łacinie. Należy po kolei wchodzić w każdy opis, żeby znaleźć spolszczenie i charakterystykę rośliny. Niestety po kliknięciu opis często wygląda jak wykonany w translatorze Gogola, co świadczy tylko o tym, że aplikacja rzeczywiście nie jest ani przystosowana ani dedykowana na polski rynek.

I na koniec wisienka na torcie. Aplikacja umożliwia wykonanie tylko pięciu zdjęć dziennie. Aby móc zrobić ich więcej należy wykupić wersję premium. Chyba tylko po to, żeby mieć większą szansę, że PlantSnap w coś trafi, bo gwarantuję wam, zmarnujecie te pięć zdjęć na jedną roślinę, mając nadzieję, że aplikacja zrozumie, że nie mieszkacie w Nowej Zelandii. 

Podsumowując: na pytanie postawione w nagłówku można odpowiedzieć bardzo krótko - absolutnie nie. Na Facebooku znajdziecie chociażby takie grupy jak PoradyOgrodnicze24 z kilkoma tysiącami użytkowników będącymi profesjonalistami z doświadczeniem, zapalonymi ogrodnikami amatorami lub praktykami szkółkarzami. O dowolnej porze dnia możecie zapytać tam o poradę albo wrzucić zdjęcie rośliny w każdym stadium rozwoju i na pewno otrzymacie rzetelną odpowiedź. PlantSnap może wydawać się wygodny, ale to nic innego jak wyciąganie pieniędzy z waszych kieszeni. Nie dajcie się nabrać. 


CONVERSATION

2 komentarze:

  1. Dziekuje za recenzje, szkoda, ze jednak tak slabo to wypadlo. Nie znam wielu roslin i taka rozpoznajaca aplikacja bylaby super, ale nie taka jak ta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównym problem tej aplikacji chyba jest niedostosowanie jej do warunków/klimatu panującego w naszych ogrodach - wydaje się być nastawiona na Amerykę Północną i może tam sprawdza się lepiej. Widziałam jeszcze kilka podobnych aplikacji. Zamierzam też je sprawdzić, może uda się trafić na taką, która będzie działała lepiej :)

      Usuń

środa, 24 kwietnia 2019

Aplikacja PlantSnap - czy warto?

Dzisiaj coś nietypowego, czyli recenzja aplikacji rozpoznającej rośliny. Pomysł sam w sobie wydaje się bardzo sympatyczny. Ile razy to zdarzyło nam się zapomnieć nazwy czegoś, co posadziliśmy a wyrzuciliśmy już od tego etykietę albo w ogrodzie pojawiła się jakaś dziwna samosiewka? Ile to razy szliśmy przez park, las, łąkę i zobaczyliśmy coś godnego uwagi i nie mieliśmy pojęcia, co to za gatunek? Aplikacja w założeniu ma być rozwiązaniem tego typu problemów. W założeniu - to dobre słowo, oddające istotę problemu, bo w praktyce wcale nie jest tak pięknie, jak twierdzą autorzy aplikacji. 

PlantSnap testowałam przez ponad dwa tygodnie i powiem szczerze, że w pewnych momentach nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Ale po kolei: działanie aplikacji jest dość wygodne. Należy wykonać dokładne zdjęcie charakterystycznej części rośliny i poczekać na wynik. Program proponuje jedno rozwiązanie, które wydaje mu się najodpowiedniejsze oraz kilka innych potencjalnych odpowiedzi, a my na "czuja" mamy wybrać właściwe trafienie. Pozornie nic prostszego - tylko, że na kilkadziesiąt wykonanych przeze mnie zdjęć aplikacja trafiła... trzy razy! Acz trzeba uczciwie przyznać, że często zdarzało się jej trafić w tarczę, chociaż do dziesiątki było i tak daleko.

Goździk według aplikacji PlantSnap

Poprawnymi trafieniami były forsycja, bratek oraz bluszcz diabelski. Później aplikacja  stwierdziła, że fiołek freckles to begonia lub mięta rybna, róża jest berberysem, kwitnąca mirabelka to magnolia a zawilec to fiołek górski. Wśród kilku dodatkowych propozycji nie było ani jednej prawidłowej, za to kilka tak egzotycznych, że nawet o nich nie słyszałam.  W wypadku mojego kumkwatu PlanSnap udało się zgadnąć, że to jakiś cytrus - być może, dlatego, że akurat miał owoce. Zaproponował odmianę pomarańczy oraz  rzadką krzyżówkę pomelo. 

Co więc myśleć o aplikacji, która nie umie rozpoznać tak podstawowych roślin? Owszem PlantSnap pewnie trafi, gdy pokażecie mu kwitnący tulipan albo słonecznik, ale czy naprawdę potrzebna  jest nam aplikacja, by móc je rozpoznać?

Ostatnio ciotka zapomniała nazwy rośliny, która okropnie mi się spodobała. Posadziła na skalniaku ponad dwa lata temu bylinę o ładnych różowych kwiatach i nazwa wyleciała jej z głowy. Ale stwierdziła, że przypomni sobie jak usłyszy. Nie miała szans, bo PlantSnap twierdził uparcie, że to clematis lub goździk - mimo wykonania chyba trzech zdjęć z różnych perspektyw.

Bratek ogrodowy czyli jedno ze szczęśliwych trafień...

PantSnap został jednym słowem stworzony bezmyślnie, bez zebrania informacji na temat klimatu, roślin występujących w naszej szerokości geograficznej oraz odmian popularnych w polskich ogrodach. Zapomnijcie, żeby aplikacja rozpoznała prawidłowo jakieś kwitnące drzewo, z krzewami i ziołami też są spore problemy. Podanie właściwiej odmiany to często abstrakcja. Właściwie PlantSnap ma kłopoty ze wszystkim, trafia chyba na zasadzie czystego przypadku. Nie wiem na, co liczyli twórcy? Na bezrefleksyjnych użytkowników z zerową wiedzą o roślinach? 

Trzeba wspomnieć jeszcze o innym mankamencie. Propozycje nazw roślin podawane są albo po angielsku albo po łacinie. Należy po kolei wchodzić w każdy opis, żeby znaleźć spolszczenie i charakterystykę rośliny. Niestety po kliknięciu opis często wygląda jak wykonany w translatorze Gogola, co świadczy tylko o tym, że aplikacja rzeczywiście nie jest ani przystosowana ani dedykowana na polski rynek.

I na koniec wisienka na torcie. Aplikacja umożliwia wykonanie tylko pięciu zdjęć dziennie. Aby móc zrobić ich więcej należy wykupić wersję premium. Chyba tylko po to, żeby mieć większą szansę, że PlantSnap w coś trafi, bo gwarantuję wam, zmarnujecie te pięć zdjęć na jedną roślinę, mając nadzieję, że aplikacja zrozumie, że nie mieszkacie w Nowej Zelandii. 

Podsumowując: na pytanie postawione w nagłówku można odpowiedzieć bardzo krótko - absolutnie nie. Na Facebooku znajdziecie chociażby takie grupy jak PoradyOgrodnicze24 z kilkoma tysiącami użytkowników będącymi profesjonalistami z doświadczeniem, zapalonymi ogrodnikami amatorami lub praktykami szkółkarzami. O dowolnej porze dnia możecie zapytać tam o poradę albo wrzucić zdjęcie rośliny w każdym stadium rozwoju i na pewno otrzymacie rzetelną odpowiedź. PlantSnap może wydawać się wygodny, ale to nic innego jak wyciąganie pieniędzy z waszych kieszeni. Nie dajcie się nabrać. 


2 komentarze:

  1. Dziekuje za recenzje, szkoda, ze jednak tak slabo to wypadlo. Nie znam wielu roslin i taka rozpoznajaca aplikacja bylaby super, ale nie taka jak ta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównym problem tej aplikacji chyba jest niedostosowanie jej do warunków/klimatu panującego w naszych ogrodach - wydaje się być nastawiona na Amerykę Północną i może tam sprawdza się lepiej. Widziałam jeszcze kilka podobnych aplikacji. Zamierzam też je sprawdzić, może uda się trafić na taką, która będzie działała lepiej :)

      Usuń

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top