W ostatnich dniach róża Charles de Mills stała się obiektem mojego zachwytu i zdziwienia zarazem. To róża historyczna, którą wprowadziłam na mój balkon w zeszłym roku bardzo późną jesienią. Gdy na nią patrzę mam wrażenie, że łączy ona w sobie to co pierwotne i szlachetne. Delikatne zielone liście niczym u róży dzikiej i kwiaty, o których moja przyjaciółka powiedziała kiedyś, iż mają kształt płomieni. Stara, bardzo poetycka róża jak się okazuje jest pełna zagadek i niespodzianek...
To róża na tyle wiekowa, że ciężko powiedzieć cokolwiek pewnego o jej pochodzeniu. Być może wyhodował ją w 1760 roku Bussard we Francji. Możliwe też, że przybyła z Holandii jeszcze przed 1700 rokiem i jest dziełem jakiegoś nieznanego hodowcy. Jej powstanie jest okryte tajemnicą trudną do przeniknięcia...
Jest to róża niepowtarzająca kwitnienia i zgodnie z tą zasadą kwiaty powinny zawiązywać się na co najmniej dwuletnich pędach. Swój egzemplarz dostałam gdzieś pod koniec listopada w formie nagiego korzenia. Pędy były rozłożyste i dość krótko przycięte. Wiosną postanowiłam sprawdzić jak ta róża będzie się czuła gdy dostanie do towarzystwa rośliny kaskadowe. Posadziłam wraz z nią niski floks i smagliczkę nadmorską. Stwierdziłam, że zrekompensuje mi to brak kwiatów w tym roku. Charles de Mills nieźle dogadał się z "towarzystwem", wypuścił sporo nowych pędów i zupełnie mnie zaskoczył, zawiązał bowiem na nich ... pąki kwiatowe... Najwyraźniej natura nie lubi trzymać się reguł a przynajmniej nie zawsze...
Ale na tym nie koniec niezwykłości związanych z tą różą. Kolejną tajemniczą sprawą jest jej zapach. Otóż w części źródeł podaje się, że posiada ona bardzo intensywny zapach w innych wypadkach określa się ją jako różę zupełnie bezzapachową. Jak to możliwe? Otóż znalazłam informację, że jest to jeden z tych dziwnych aromatów, które nie każdy wyczuwa. Podobnie jest zresztą z zapachem ozonu przed burzą lub patrichoru po deszczu. Część ludzi go czuje, inni nie. Jestem bardzo ciekawa, czy dla mnie ta róża będzie pachnieć. Tym bardziej nie mogę doczekać się kwitnięcia.
Charles de Mills jako róża galicyjska niepowtarzająca kwitnienia nadaje się również na konfitury. Wyobraźcie sobie - czekają mnie w tym sezonie trzy zbiory płatków: z róży burbońskiej, damasceńskiej i francuskiej. Trzy różane konfitury o różnych smakach i aromatach. Marzenie... A może uda się nawet zrobić jakieś mieszane? Moja druga połówka tymczasem z pewnością zaciera ręce myśląc o zaplanowanej na ten rok różanej nalewce...Róża to bardzo pożyteczna roślina...
Ja tez uwielbiam roże....
OdpowiedzUsuńZostaję tutaj i zapraszam do wzajemnej obserwacji :)
http://mojmalyogrodeczek.blogspot.com
też bym chciał ją mieć, ale nigdzie nie można już jej kupić.. ani w szkółce przytok, ani w rosarium choduna ...
OdpowiedzUsuńTeraz jest już koniec sezonu na róże w donicach, ale może pojawić się w październiku jako goły korzeń. W zeszłym roku była dostępna w rosarium Ewy Jarmulak - Hortus Dei, pod taką właśnie postacią.
Usuńdziękuję za informację :)
OdpowiedzUsuńJutro ma dotrzeć do mnie Charles de Mills. Dziękuję bardzo za wskazanie szkółki :) Z gołym korzeniem są jeszcze niedostępne, ale okazało się podczas inwentaryzacji, że uchowała się jedna róża w doniczce ;):) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało się trafić donicę :) To zawsze pewniejsza forma sadzenia, biorąc pod uwagę, że z mojego Charles de Mills wyrosła Rosa Mundi ;)
UsuńDzięki tej pomyłce popełniła Pani piękny wpis :) ps. Charles już wsadzony.
OdpowiedzUsuń