Dzisiaj trochę z innej strony o różach historycznych. Oczywiście wszyscy kojarzymy słynny różany ogród z książki Frances Hodgson Burnett "Tajemniczy Ogród" (jeśli ktoś tego utworu nie zna, to znaczy, że ma braki z czasów edukacji podstawowej, które warto szybko nadrobić sięgając po tę arcyprzyjemną książkę) ale czy zastanawialiście jakie róże rosły w ogrodzie pani Craven? Na pewno nie te, które my znamy dzisiaj.
Pierwsze wydanie "Tajemniczego Ogrodu" miało miejsce w 1910 w gazecie American Magazine i przyjmijmy to za datę akcji utworu. Ogród był mocno zapuszczony a Pani Craven zamarła jakieś 10 lat wcześniej, mamy więc rok 1900. Wiemy, że stary ogrodnik dbał o róże ale raczej nie sadził w tym czasie nowych krzewów, musimy więc skupić na odmianach, które były introdukowane w Wielkiej Brytanii przed 1900 rokiem.
Teoretycznie mogły rosnąć tam mieszańce herbatnie, czyli róże które dzisiaj zdominowały nasze ogrody, ale byłyby w zdecydowanej mniejszości. Pierwszy mieszaniec herbatni La France mógłby jednak kwitnąć u pani Craven jako, że był już znany od roku 1827. To była modna róża, więc czemu nie?
W książce wspomniana jest także róża pnąca się po jakimś spróchniałym drzewie. To mogłaby być np. róża Glorie De Djion. Jeśli nie pięła się ona po drzewie to z pewnością rosła w innej części ogrodu. Była jedną z ulubionych i najbardziej cenionych róż Starej Anglii, więc wyobrażam sobie, że było to "must have" pani Craven.
Jeśli po drzewie nie pięła się Glorie de Djion to inna różą, którą można w ten sposób prowadzić jest Madame Isaac Pereire róża burbońska o wyśmienitym zapachu. Powstała w 1881 roku we Francji i w 1900 roku była już znaną i lubianą w Europie różą.
W tajemniczym ogrodzie musiały być też róże mchowe, jak zresztą w każdym szanującym się ogrodzie epoki wiktoriańskiej. Odmian róż mchowych mogło być tam wiele, bo i jest ich bezliku a jest to charakterystyczna róża tamtych lat. Ta kwitnąca jednokrotnie róża posiada ciekawe gruczoły żywiczne przypominające w wyglądzie mech. Jest to mutacja róży stulistnej, część odmian uzyskano także poprzez mutacje róży damasceńskiej acz włoski tych odmian są bardziej sztywne.
źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/500392208579893502/
William Lobb 1855
źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/227713324884246599/
De Candolle 1857
źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/564638872004521021/
źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/294211788130911309/
źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/412994228301268634/
Capitaine John Ingram 1854
źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/121386152432427664/
Jak można się szybko zorientować w ogrodzie pani Craven nie uświadczylibyśmy zbyt wielu krzykliwych kolorów. Brakowałoby tam pomarańczy a dominującymi kolorami były jednak odcienie różu, trochę karminu i czerwieni. Róże w ostrzejszych i liczniejszych barwach to domena późniejszych mieszańców herbatnich. Z różami o żółtym kolorze i w podobnych odcieniach dość długo istniał pewien problem. Pierwszą dziką żółtą różę Europejczycy odnaleźli na bliskim wchodzie w XVIII wieku, jednak przez wiele lat krzyżowanie ich nie przynosiło dobrych efektów, żółte róże były chorowite i nieodporne na czarnoplamistość. Dobra róża o odcieniu żółci i pomarańczy pojawiła się w roku 1891. Pani Craven mogłaby więc mięć pierwszą taką różę sprowadzoną z Francji czyli Soleil D’Or. Klimat Yorku mógł być jednak zbyt nieprzyjazny dla dzikiej żółtej chińskiej róży i jej delikatniejszych krzyżówek.
Soleil D’Or
Jakie róże mogłaby jeszcze posiadać Pani Craven? Coś z listy Old Rose Hall of Fame, czyli spisu róż starych o największym znaczeniu (za równo w postaci materiału genetycznego jak i w sensie historycznym) z pewnością by się tam znalazło... Właściwie Old Rose Hall of Fame to materiał na osobny artykuł ale gdyby Pani Craven miała wybrać coś z tej listy oprócz Glorie de Djon i Suvenir de la Malmaison to co to mogłoby być? Myślę, że znalazłaby się tam Rosa Mundi, ze względu na swoją popularność, odporność i umaszczenie. Do tego to przecież róża bardzo angielska, nosząca imię królewskiej kochanki Rosamundy a także nawiązująca poprzez swoje dwie barwy do róży Tudorów.
Wskazałabym również Mme Hardy ponieważ w ogrodzie powinna znaleźć się przynajmniej jedna biała róża, szczególnie taka o pięknym, mocnym zapachu i romantycznych kwiatach.
Kolejną popularną różą w XIX wieku w Anglii była Old Blush China - mieszaniec róży chińskiej. Prawdopodobnie była już znana w Chinach 140 lat pne! Do Europy przybyła już w XVIII wieku. Nie lubi cięcia zaś poprzez swoja umiejętność powtarzania kwitnienia okazała się wręcz bezcenna dla hodowców. W Anglii przy dobrej pogodzie kwitnie nawet jeszcze zimą! To była moja druga opcja gdyby nie udało mi się z Suvenir de la Malmaison - jestem ciekawa jak Old Blush zachowywała się w dużej donicy. Może będę miała jeszcze okazję to sprawdzić.
Inną różą z Old Roses Hall of Fame, która dodałaby magicznemu ogrodowi nieco czerwieni mogłaby być Charles de Milles stara, popularna i dobrze znana róża francuska o silnym aromacie i bardzo obfitych kwitach. Jest do dzisiaj popularna w Anglii, widzi się ją czasem w wydaniach Gardeners World jako polecaną do pachnących lub wymagających ogrodów.
Ten krótki wybór odmian powinien pomóc nam lepiej wyobrazić sobie tajemniczy ogród przy następnej lekturze... Róża była niewątpliwie królową w tym miejscu ale pamiętajcie że, nie była tam samotna. W ogrodzie rosło wiele kwiatów lata a róża miała też konkurencję w postaci innej pretendentki do tronu czyli lilii... Jestem zupełnym profanem w temacie lilii, kompletnie się na nich nie znam, tak więc opis tej części tajemniczego ogrodu pozostawiam komuś innemu.
Jedno muszę na podsumowanie jeszcze dodać: nie spotkałam drugiej takiej książki, która opiewałaby ogrodnictwo w tak piękny sposób jak czyni to wielka miłośniczka przyrody Frances Hodgson Burnett. Wierzyła ona, że natura i jej bliskość może uzdrawiająco wpływać na ciało i ducha - czyż nie miała racji? Czy róża naprawdę nie jest lekarstwem na smutki, przygnębienie, hipochondrię, stres, lęki? Dzisiaj wiemy, że ogrodnictwo rzeczywiście ma zbawienne znaczenie dla zdrowia psychicznego, jest formą terapii a jeśli dodać do tego aromaterapię w postaci zapachów, które nas w ogrodzie otaczają mamy gotowy przepis na poprawę nastroju... Na razie będzie coraz ciemniej, coraz bardziej ponuro i deszczowo więc życzę wam, żeby chociaż dobra lektura pozwoliła nam dotrwać do tej cieplejszej i przyjemniejszej części roku.
Jedno muszę na podsumowanie jeszcze dodać: nie spotkałam drugiej takiej książki, która opiewałaby ogrodnictwo w tak piękny sposób jak czyni to wielka miłośniczka przyrody Frances Hodgson Burnett. Wierzyła ona, że natura i jej bliskość może uzdrawiająco wpływać na ciało i ducha - czyż nie miała racji? Czy róża naprawdę nie jest lekarstwem na smutki, przygnębienie, hipochondrię, stres, lęki? Dzisiaj wiemy, że ogrodnictwo rzeczywiście ma zbawienne znaczenie dla zdrowia psychicznego, jest formą terapii a jeśli dodać do tego aromaterapię w postaci zapachów, które nas w ogrodzie otaczają mamy gotowy przepis na poprawę nastroju... Na razie będzie coraz ciemniej, coraz bardziej ponuro i deszczowo więc życzę wam, żeby chociaż dobra lektura pozwoliła nam dotrwać do tej cieplejszej i przyjemniejszej części roku.
Świetny i pomysłowy wybór tematu oraz dokładna, ciekawa realizacja, brawo:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za uznanie acz czuję, że ten temat można by przy większej wiedzy jeszcze pociągnąć... Może kiedyś jeszcze do niego wrócę nieco dokładniej ;)
UsuńPodoba mi się taka forma wpisu :) Czy będziesz je częściej realizować? :)
OdpowiedzUsuńByć może. Na pewno pojawi się podobny dotyczący Old Rose Hall of Fame.
Usuń