Zanim wrzucę jakiś konkretniejszy post zrobię mały update dotyczący moich róż. Nie pamiętam by maj był tak paskudny. Okazało się, że i tak w sumie zostałam oszczędzona przez najgorsze. Uwinęłam się z wszelkimi wiosennymi robotami we właściwym czasie i moje róże wyglądają na zdrowe i ładnie się krzewią. Na majówkę pojechaliśmy na wieś i z radością pomyślałam, że zobaczę wszystkie nasze róże już rozwinięte być może nawet z malutkimi pąkami. Tymczasem niespodzianka. Zwykle o tej porze roku wyglądały dużo lepiej. Ciotka pokazała mi jak wygląda większość krzewów i jakieś 90 % z nich przemarzło - na szczęście nie na tyle byśmy jakiś stracili. Przemarzły teraz pomiędzy kwietniem a majem. Mróz uszkodził młode listki. I nie miało znaczenia, czy to jakiś pospolity mieszaniec herbatni czy coś szlachetniejszego. Nie było sensu nawet robić zdjęć. Bez najmniejszego szwanku wyszły z tego pobojowiska trzy róże: Celeste (jak zwykle zresztą), Zigeunerknabe/Gipsy Boy i o dziwo Summer Song. Gipsy Boy bardzo ładnie się na to lato zresztą zapowiada.
Tę różę posadziłam może ze dwa lata temu a przez ten krótki czas niesamowicie się rozkrzewiła i przepięknie kwitnie. A do tego wszystkiego rośnie praktycznie w zacienionym miejscu, bo zaraz pod jaśminowcem - i zupełnie jej to nie przeszkadza. W zeszłym roku kwitła jak szalona. Co do Summer Song to muszę przyznać, że jestem w lekkim szoku, bo to przecież angielka, która wiadomo jest przystosowana do cieplejszego klimatu. Chyba nie doceniałam tej róży. Kupiłam ją dlatego, że idealnie trafiała w gust mojej ciotki i teściowej. Spodobała się im na tyle, że postanowiły ją rozmnożyć. Ciotka bez problemu uzyskała z niej dwie sadzonki, na których również mróz nie zrobił wrażenia. Do tego krzewi się tak dobrze, że na chwilę obecną, powiem szczerze miałabym problem z odróżnieniem rośliny macierzystej od sadzonki.
Tę różę posadziłam może ze dwa lata temu a przez ten krótki czas niesamowicie się rozkrzewiła i przepięknie kwitnie. A do tego wszystkiego rośnie praktycznie w zacienionym miejscu, bo zaraz pod jaśminowcem - i zupełnie jej to nie przeszkadza. W zeszłym roku kwitła jak szalona. Co do Summer Song to muszę przyznać, że jestem w lekkim szoku, bo to przecież angielka, która wiadomo jest przystosowana do cieplejszego klimatu. Chyba nie doceniałam tej róży. Kupiłam ją dlatego, że idealnie trafiała w gust mojej ciotki i teściowej. Spodobała się im na tyle, że postanowiły ją rozmnożyć. Ciotka bez problemu uzyskała z niej dwie sadzonki, na których również mróz nie zrobił wrażenia. Do tego krzewi się tak dobrze, że na chwilę obecną, powiem szczerze miałabym problem z odróżnieniem rośliny macierzystej od sadzonki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz