Nigdy czegoś takiego jeszcze nie widziałam, tym bardziej, że nie jest to żadna róża pomarszczona, czy dzika, ani nawet któraś z wcześnie kwitnących odmian. To Glorie de Dijon. Jest to tym dziwniejsze, że w stosunku do innych róż rozwija się dość powoli. Podczas gdy tamte są już pokryte listkami ona dopiero otwiera większość z nich. Zaczęła się wybudzać jako pierwsza jednak później wyraźnie zwolniła. Jeden pączek kwiatowy wydawał mi się anomalią, ale dzisiaj zgłupiałam kompletnie. Znalazłam dwa kolejne kwiatowe pąki i już nie wiem jak to nazwać.
I co tu o tym myśleć? Róża nie miała za ciepło, wręcz przeciwnie przez całą zimę stała okryta w dość wysuniętym miejscu i nawet bałam się, czy tak delikatnej odmianie to nie zaszkodzi. Odkrywałam ją z argowłókniny stopniowo tak jak zawsze, ale nie oszukujmy się, poza tym tygodniem wcale nie było u mnie za ciepło. Ponadto róża dostała oprysk z miedzianu i mieszankę owczego obornika z nawozem dla róż. Może za dużo? Czy zbyt duża ilość nawozu może tak przyspieszyć kwitnienie? Dzisiaj postaram się wzmocnić ją jeszcze opryskiem z bioseptu, na wszelki wypadek, gdyby jednak była osłabiona.
Musi się wypowiedzieć ktoś mądrzejszy niż ja, bo naprawdę tego nie rozumiem. Próbowałam szukać czegoś o tak wczesnym kwitnieniu róż, ale nic nie znalazłam. Obserwuję moją Old Glory codziennie i zobaczymy, co z tego wyniknie. Jeśli zakwitnie w maju i rozwinie liście bez przeszkód to naprawdę wow.
Poza tym na balkonie szaleją zapylacze wszelkiej maści. Jakoś mało jest w tym roku skrzynek kwiatowych (mój mąż mówi, że to nie prawda, tylko to ja jestem niecierpliwa) więc pszczoły i bąki przypuszczają atak na mój balkon, gdzie mają bratki, stokrotki i niezapominajkę. Zrobiłam im prowizoryczne poidełko, chętnie siadają na kwiatach a w zawilcach dzisiaj znalazłam małą norkę. Zupełnie sobie nie przeszkadzamy a i obserwowanie skrzynek, gdy coś się przy nich dzieje jest dużo przyjemniejsze.
Mam posadzone już Eyes for You i praktycznie wszystko inne na wiosenny sezon. Kupiłam też Alohę Kordesa, ale nie będę jeszcze o niej pisać, poczekam co z niej będzie. Zamówiłam ją trochę przekornie. Chciałam coś silnie rosnącego w miejsce zmarniałego dzikiego wina i spodobał mi się jej kolor. Wiem, że opinie w wypadku tej róży są podzielone, trochę na dwoje babka wróżyła, ale sami widzicie, że u mnie nie jest normalnie, więc jak zwykle stwierdziłam, "sprawdzę, a co tam". Będąc zupełnie szczerą, to chyba jest ostatnio moja ulubiona metoda kupowania róż. Nie polecam jej do stosowania, szukajcie dobrych, sprawdzonych odmian na balkon - ja po prostu lubię eksperymentować, a to nie zawsze dobrze się kończy.
Z innych dobrych wieści - udało mi się uszczelnić jedną skrzynkę. Druga niestety czasem jeszcze trochę przecieka ale nie jest już tak tragicznie, jak było. Może dałam za mało hydrożelu i to jest powód. Jeszcze trzeba poczekać na to, czy rzeczywiście nie będą przesychać. Póki co jest nieźle ale mamy wczesną wiosnę a to dopiero okaże się latem. Teraz trzeba dać roślinkom czas i zobaczyć, co te moje róże wykombinują w tym roku.
Witaj, mam również problem z przeciekającymi skrzynkami. Są wykonane z modrzewia i wyłożone folią. Czy możesz napisać coś więcej jak je uszczelniałaś?
OdpowiedzUsuńPrzed sadzeniem miałam skrzynki opróżnione z roślin i całą ziemię dokładnie wymieszałam z hydrożelem, według dawek na opakowaniu. U mnie wyszło mniej więcej po pół opakowania na skrzynkę acz w drugiej skrzynce chyba wsypałam jakoś za mało. Czyli w praktyce 2/3 małego mniej więcej pół litrowego opakowania na skrzynkę. Wkopałam też do środka podziurkowaną igłą plastikową butelkę - tylko zostawiłam nakrętkę, żeby owady nie wpadały do środka i wlewam tam wodę (nie wiem, czy to ma wpływ na przeciekanie, ale moje skrzynki też przesychały). Resztę podlewam ostrożnie zawsze wodą z konewki, sitko jakoś lepiej wszytko rozprowadza. Moje skrzynki były wyłożone cienką pianką do paneli.
OdpowiedzUsuń