Opowieść o przeszłości czyli inwentaryzacja w ogrodzie...

Można zadać sobie pytanie po co w ogóle przeprowadzać inwentaryzacje w  zwykłym, przydomowym ogrodzie? Czy to ma jakikolwiek sens? Sama do tej pory prowadziłam notatki w małym kalendarzyku zapisując co sadzę, jak to się sprawuje, czym nawożę, jak chronię, czym opryskuję i ile razy w sezonie. Podobne zapiski miały pomóc mi wyłącznie w planowaniu i śledzeniu rezultatów, wprowadzaniu zmian i wyciąganie wniosków odnośnie pielęgnacji. Inwentaryzacja ma zupełnie inny cel - zachowanie wiedzy o naszym ogrodzie na długie lata.




Jak ważna i cenna to czynność możemy przekonać na przykładzie wspomnianej już przeze mnie róży Proffesor dr Shmidt. Na blogu "Moje Róże, Moja Pasja" autor opisuje fascynującą historię ponownego odkrycia tego krzewu. I tak dzięki temu, że dziadek Pana Jacka Kondratowicza spisywał kolekcjonowane odmiany, róża dr Shmidt została przywrócona światu. Nie tylko rodzina Kondratowiczów zyskała na tym wydarzeniu ale my wszyscy - miłośnicy i pasjonaci róż. Osobiście mam jeszcze inne doświadczenia w tym zakresie. Z zawodu jestem archiwistą a w wolnym czasie zajmuję się również genealogią mojego dziadka. Im więcej mam okazje oglądać stare dokumenty, odnajdywać zaginione nazwiska własnych przodków tym większą czuję potrzebę zachowania wiedzy o nas samych dla przyszłości - i to szeroko rozumianej, nie ograniczając się wyłącznie do własnych potomków ale do wszystkich, którzy pragnęliby ze zgromadzonych zbiorów korzystać. Kolekcjonując i spisując interesujące a zarazem długoletnie rośliny przekazujemy nie tylko nazwisko ale odrobinę wiedzy o nas samych, naszych pasjach i miłości - wiedzy, która gwarantuję wam, jeśli odpowiednio się nie postaramy zostanie rozmyta i zupełnie zgaśnie. W księgach stanu cywilnego znajduję nazwiska, o których nawet najstarsi przedstawiciele mojej rodziny już nie pamiętają, szczególnie jeśli idzie o linie żeńskie - nawiązanie ponownej więzi z własnymi przodkami jest wyjątkowym, bardzo emocjonalnym i pozytywnym doświadczeniem. Polecam każdemu kto ma odrobinę czasu.



Myślę, że wciąż brakuje w nas pewnego myślenia, nieograniczającego się wyłącznie do pojęcia "my i nasze czasy, nasze potrzeby" ale wykraczającego nieco naprzód... Kiedyś istniał zwyczaj zapisywania wszystkich urodzeń, małżeństw i zgonów w rodzinnej Biblii lub modlitewnikach. Mam dzisiaj aż dwa takie modlitewniki i jedną Biblię, wszystkie XIX wieczne. Ich właściciele niefrasobliwie się ich pozbyli za jakieś śmieszne pieniądze. Myślę, że uczynili to jednak z dużą stratą dla siebie samych oraz następnych pokoleń. Być może ceni się takie rzeczy bardziej, gdy samemu odczuje się ich stratę... Moja druga babcia przykładowo często wspomina skradzioną przez nazistów porcelanę a ja mogę sobie jedynie wyobrażać jak wyglądała - być może właśnie dlatego sama zaczęłam starą porcelaną zbierać, pośrednio odbudowując to, co stracone.

Wracając jednak do róż - moim zdaniem szczególnie warte spisywania są kolekcjonerskie odmiany stare oraz nowości o nieugruntowanej jeszcze pozycji. Ale nawet w wypadku dość popularnych róż nie wiadomo ile odmian przetrwa modę i upływ czasu. Wszystko się zmienia, tak więc zakładanie, że to co popularne teraz będzie trwało wiecznie, może być naszym poważnym błędem. Tak więc zanim weźmiemy się za spis zastanówmy się, jakie odmiany wybrać i opisać - czasami warto posłuchać własnej intuicji w tym zakresie. Jeśli już podejmiemy decyzję o dokonaniu inwentaryzacji naszych odmian polecam zaopatrzyć się w dobry papier i zrezygnować z formy elektronicznej. Pliki czy to na dysku, czy w internecie są wygodne ale żyją krótko - zmieniająca technologia sprawi, że już za kilka lat może wdać się błąd albo format będzie przestarzały. Zakładając nawet, że będziemy go regularnie aktualizować w pewnym momencie, możemy z różnych powodów  (a jednym może być późna starość) porzucić nasz projekt. Plik szybko przepadnie. Stąd staromodny papier będzie właściwszy. Współczesny, masowo produkowany papier ma jednak ograniczoną trwałość i wytrzymałość, więc jeśli myśmy o naszej inwentaryzacji poważnie, polecam z czasem zaopatrzyć się w papier do materiałów archiwalnych - ten papier jest tworzony z myślą o dokumentach przechowywanych w Archiwach Państwowych stąd jego trwałość jest nieporównywalnie lepsza. Podobnie należy postępować wybierając długopis - acz myślę, że w tym wypadku można ograniczyć się głównie do wodoodporności. Opisując odmiany nie skupiajmy się tylko  samej nazwie odmiany i miejscu sadzenia - różne rzeczy mogą się zdarzyć. Ktoś zechce przenieść krzew i co wtedy? Spiszmy charakterystyczne cechy krzewu, pozwalające odróżnić jedną odmianę od drugiej.


W przyszłym roku o ile nie zdarzy się nic, co popsuje moje plany zamierzam zinwentaryzować babciny ogród. Nieco odmian już się tam nazbierało i za chwilę wszyscy zapomną co, kto i gdzie posadził. Pamięć jest ulotna ale jak to napisał Bułhakow "rękopisy nie płoną"...


 

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

niedziela, 22 listopada 2015

Opowieść o przeszłości czyli inwentaryzacja w ogrodzie...

Można zadać sobie pytanie po co w ogóle przeprowadzać inwentaryzacje w  zwykłym, przydomowym ogrodzie? Czy to ma jakikolwiek sens? Sama do tej pory prowadziłam notatki w małym kalendarzyku zapisując co sadzę, jak to się sprawuje, czym nawożę, jak chronię, czym opryskuję i ile razy w sezonie. Podobne zapiski miały pomóc mi wyłącznie w planowaniu i śledzeniu rezultatów, wprowadzaniu zmian i wyciąganie wniosków odnośnie pielęgnacji. Inwentaryzacja ma zupełnie inny cel - zachowanie wiedzy o naszym ogrodzie na długie lata.




Jak ważna i cenna to czynność możemy przekonać na przykładzie wspomnianej już przeze mnie róży Proffesor dr Shmidt. Na blogu "Moje Róże, Moja Pasja" autor opisuje fascynującą historię ponownego odkrycia tego krzewu. I tak dzięki temu, że dziadek Pana Jacka Kondratowicza spisywał kolekcjonowane odmiany, róża dr Shmidt została przywrócona światu. Nie tylko rodzina Kondratowiczów zyskała na tym wydarzeniu ale my wszyscy - miłośnicy i pasjonaci róż. Osobiście mam jeszcze inne doświadczenia w tym zakresie. Z zawodu jestem archiwistą a w wolnym czasie zajmuję się również genealogią mojego dziadka. Im więcej mam okazje oglądać stare dokumenty, odnajdywać zaginione nazwiska własnych przodków tym większą czuję potrzebę zachowania wiedzy o nas samych dla przyszłości - i to szeroko rozumianej, nie ograniczając się wyłącznie do własnych potomków ale do wszystkich, którzy pragnęliby ze zgromadzonych zbiorów korzystać. Kolekcjonując i spisując interesujące a zarazem długoletnie rośliny przekazujemy nie tylko nazwisko ale odrobinę wiedzy o nas samych, naszych pasjach i miłości - wiedzy, która gwarantuję wam, jeśli odpowiednio się nie postaramy zostanie rozmyta i zupełnie zgaśnie. W księgach stanu cywilnego znajduję nazwiska, o których nawet najstarsi przedstawiciele mojej rodziny już nie pamiętają, szczególnie jeśli idzie o linie żeńskie - nawiązanie ponownej więzi z własnymi przodkami jest wyjątkowym, bardzo emocjonalnym i pozytywnym doświadczeniem. Polecam każdemu kto ma odrobinę czasu.



Myślę, że wciąż brakuje w nas pewnego myślenia, nieograniczającego się wyłącznie do pojęcia "my i nasze czasy, nasze potrzeby" ale wykraczającego nieco naprzód... Kiedyś istniał zwyczaj zapisywania wszystkich urodzeń, małżeństw i zgonów w rodzinnej Biblii lub modlitewnikach. Mam dzisiaj aż dwa takie modlitewniki i jedną Biblię, wszystkie XIX wieczne. Ich właściciele niefrasobliwie się ich pozbyli za jakieś śmieszne pieniądze. Myślę, że uczynili to jednak z dużą stratą dla siebie samych oraz następnych pokoleń. Być może ceni się takie rzeczy bardziej, gdy samemu odczuje się ich stratę... Moja druga babcia przykładowo często wspomina skradzioną przez nazistów porcelanę a ja mogę sobie jedynie wyobrażać jak wyglądała - być może właśnie dlatego sama zaczęłam starą porcelaną zbierać, pośrednio odbudowując to, co stracone.

Wracając jednak do róż - moim zdaniem szczególnie warte spisywania są kolekcjonerskie odmiany stare oraz nowości o nieugruntowanej jeszcze pozycji. Ale nawet w wypadku dość popularnych róż nie wiadomo ile odmian przetrwa modę i upływ czasu. Wszystko się zmienia, tak więc zakładanie, że to co popularne teraz będzie trwało wiecznie, może być naszym poważnym błędem. Tak więc zanim weźmiemy się za spis zastanówmy się, jakie odmiany wybrać i opisać - czasami warto posłuchać własnej intuicji w tym zakresie. Jeśli już podejmiemy decyzję o dokonaniu inwentaryzacji naszych odmian polecam zaopatrzyć się w dobry papier i zrezygnować z formy elektronicznej. Pliki czy to na dysku, czy w internecie są wygodne ale żyją krótko - zmieniająca technologia sprawi, że już za kilka lat może wdać się błąd albo format będzie przestarzały. Zakładając nawet, że będziemy go regularnie aktualizować w pewnym momencie, możemy z różnych powodów  (a jednym może być późna starość) porzucić nasz projekt. Plik szybko przepadnie. Stąd staromodny papier będzie właściwszy. Współczesny, masowo produkowany papier ma jednak ograniczoną trwałość i wytrzymałość, więc jeśli myśmy o naszej inwentaryzacji poważnie, polecam z czasem zaopatrzyć się w papier do materiałów archiwalnych - ten papier jest tworzony z myślą o dokumentach przechowywanych w Archiwach Państwowych stąd jego trwałość jest nieporównywalnie lepsza. Podobnie należy postępować wybierając długopis - acz myślę, że w tym wypadku można ograniczyć się głównie do wodoodporności. Opisując odmiany nie skupiajmy się tylko  samej nazwie odmiany i miejscu sadzenia - różne rzeczy mogą się zdarzyć. Ktoś zechce przenieść krzew i co wtedy? Spiszmy charakterystyczne cechy krzewu, pozwalające odróżnić jedną odmianę od drugiej.


W przyszłym roku o ile nie zdarzy się nic, co popsuje moje plany zamierzam zinwentaryzować babciny ogród. Nieco odmian już się tam nazbierało i za chwilę wszyscy zapomną co, kto i gdzie posadził. Pamięć jest ulotna ale jak to napisał Bułhakow "rękopisy nie płoną"...


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stare posty

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia bez wskazanego źródła są na licencji public domain.

KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI DO PRODUKTÓW I SKLEPÓW BĘDĄ TRAKTOWANE JAKO SPAM.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Back
to top