Nie mam łatwego sezonu. Po zabraniu tego, co przetrwało z przeprowadzki przez mój balkon przetoczyły się egipskie plagi. Ostatni taki sezon miałam ze trzy - cztery lata temu. Choroby grzybowe zniszczyły wtedy większą część moich róż. Tegoroczną stratę postanowiłam uzupełnić zamawiając Mary Rose - jak na złość okazało się, że przez przypadek dostałam egzemplarz z początkami mączniaka.
Mary Rose po kuracji...
Ściągnęłam ją z niesprawdzonej wcześniej szkółki i traf chciał, że tym razem miałam pecha. Generalnie skończyło się na gorzkim liście do sprzedawcy, przeprosinach ze zwrotem pieniędzy zaś ogołocona z części liści i plamami po topsinie Mary Rose jakoś dochodzi do siebie. W zeszłym tygodniu przywiozłam również ładnie rozwijającą się Glamis Castle - niestety okazało się, że przeżywa atak mszyc. Tak więc mam już komplet - mszyce, przędziorki (oczywiście też się pojawiły a jakże), skoczka i mączniaka.
Ale nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie. Poprzednim razem przy tak kiepskim sezonie dużo się nauczyłam o chorobach róż. Dzięki temu teraz udało mi się zareagować szybciej i moje krzewy zaczynają już odbijać. Nawet Rose de Resht, która była w bardzo złym stanie, jeśli lato dalej będzie łagodnie, daje nadzieję na przyszłość. Jakiś czas temu opisywałam jak radziłam sobie ze skoczkiem różanym i możliwymi problemami z korzeniami: wstrzymałam się z użyciem chemii, gdyż bałam się dodatkowego osłabienia Rose de Resht, skoczka tępiłam ręcznie, róże wsparłam opryskiem z cebuli i czosnku oraz podlewaniem bioseptem. Dzisiaj widzę, że to w zupełności wystarczyło.
Świeże pąki Rose de Resht
Z mączniakiem nie mogłam postąpić tak łagodnie. Widziałam już co mączniak potrafi zrobić z różami. Wszystkie moje róże dostały topsin a z Mary Rose usunęłam porażone pędy. Nie wyglądały po tym za ładnie ale mączniak chyba odpuścił na tyle, że nie stosowałam już powtórnego oprysku. Za to w donicach z różami posadziłam czosnek. Zawsze tak robię i wydaje mi się to dość skuteczną a przy tym zupełnie nieszkodliwą metodą, trzymania chorób grzybowych w ryzach.
Mszyce i przędziorki po prostu spłukałam wodą. Odczekałam aż od użycia topsinu miną dwa tygodnie i dodatkowo spryskałam róże agricolle. Ze względu na wciąż kręcące się w okolicy burze musiałam zabieg trochę odsunąć w czasie. Na szczęście przędziorek nie rozmnaża się gdy jest zbyt wilgotno. Agricolle to dość łagodny środek ale i tak na wszelki wypadek wszystkie środki ochrony roślin stosuje po zmroku.
Młode pędy obok śladów po żerowaniu skoczka
Wszystko zaczyna jakoś wyglądać, trzeba teraz tylko czasu a natura zrobi resztę...
0 komentarze:
Prześlij komentarz