Obiecałam, że wypowiem się w momencie kiedy, te dwie kapryśnice już trochę u mnie pobędą i zaczną kwitnąć. Każda z nich jakby na próbę wypuściła po jednym kwiecie. Souvenir de la Malmaison nie urzekła mnie ani zapachem ani wyglądem tego pojedynczego kwiatu. Acz nie sądzę, że to jest jej ostatnie słowo. Ona dopiero pokaże, co potrafi na drugi rok, jeśli przezimuje bez nadmiernych komplikacji. Póki co zadziwia swoim rozwojem. Jest w donicy, była podsadzona wczesną wiosną a ma już dobre 1,7 metra! I cały czas rośnie w górę. Przegoniła już dzikie wino, jeszcze trochę i zacznie zahaczać o dach. Fakt, że dostała bardzo głęboką, dużą donicę ale mimo wszystko, jak na balkonowe warunki to rośnie jak szalona. Inwestuje w rozwój i zobaczymy, czy jeszcze wypuści jakiś pąk kwiatowy, czy zrobi to dopiero na przyszły rok. Swoją drogą dokładnie tak samo zachowywał się Comte de Chambord pierwszy rok po posadzeniu i okazał się najlepszą różą na balkon z wszystkich moich dotychczasowych eksperymentów. Souvenir de la Malmaison cl. liście ma wielkie, zdrowe, zielone, żadne choróbsko, póki co do niej nie lgnie, trochę przędziorka się na niej pojawiło ale tylko na spodnich liściach. Jak na razie zapowiada się ciekawie, zobaczymy co z tego wyniknie.
Glorie de Djion, którą u Państwa Chodunów nazwano po prostu Gloria ma kilka pąków oprócz tego, który już otworzyła. Ten pierwszy był absolutnie olśniewający. W życiu nie widziałam takiego kwiatu: forma, zapach, kolor, wszystko niesamowite i bardzo oryginalne. Płatki rzeczywiście jak pomięte chusteczki, właściwie to w trzech kolorach - biały na zewnątrz, później morelowy, następnie różowy. Zapach? Mocny i trudny do określenia. Jakby owocowo-kwiatowe damskie perfumy wieczorowe. Róża warta zachodu i całe szczęście, że po pierwszej porażce nie odpuściłam jej sobie, bo trafiła w mój gust jak w dziesiątkę. To jest róża jedyna w swoim rodzaju. Jeżeli inne róże noisette są takie, to możemy tylko płakać nad sobą, że nie bardzo chcą się chować w naszym klimacie. Niestety musi być także jakieś "ale". Oprócz tego, że jest wrażliwa na mróz to widać, że jest bardzo podatna na czarnoplamistość. Nie wiem, czy coś w rosarium, czy przechowywanie przez dwa dni w ogrodzie na wsi bez przesadzenia, czy w ogóle cały ten transport ale przywlokłam ją już z objawami czarnoplamistości a po kilku dniach okazało się, że rzeczywiście grzyb się na niej już rozwija. Na razie usunęłam zarażone liście, dostała jedną dawkę topsinu i jest nieźle. Nie przeszkadza jej to w kwitnieniu ale trzeba będzie ją pryskać i pilnować.
Podsumowując obie róże zapowiadają się bardzo ciekawie. Niewątpliwie wymagają od właściciela zaangażowania i opieki ale są tego warte a nawet jest to mała cena za ich piękno. Zachwycą miłośnika antyków, romantyka, wielbiciela czasów dawnych i minionych. Dawna chwała różanych ogrodów skrywa się pod ich postacią - żadna róża nowoczesna nam tego nie da.
Planuję jakoś obsadzić teren dookoła mojego tarasu. Myślałam nad jakimiś ładnymi różami - te mogłyby być idealne. Chciałabym, żeby wszystko się ładnie dopełniało. Zależy mi na tym, bo bardzo lubię harmonię. Mam tego koloru deski : https://twinson24.pl/pl/p/Deska-tarasowa-O-Terrace-dwustronna-9555-kolor-522-Orzech.-28x140x4000-mm/81 Myślisz, że pasowałyby do siebie?
OdpowiedzUsuńWitam,
UsuńKolorystycznie to one będą pasować ale z tymi różami łączy się kilka faktów, które sprawią, że nie koniecznie sprawdzą się do obsadzenia terenu wokoło tarasu. Po pierwsze to róże pnące, nie nadają się na na rabatę ani na żywopłot wokoło niskiego tarasu, muszą mieć podporę - chyba, że na tarasie jest planowana altana albo mają się wspinać od dołu na taras położony wyżej, wtedy można sprawę przemyśleć. Można też ewentualnie posadzić "zwykłą" Souvenir de la Malmaison nie sport pnący. Druga sprawa: to są bardzo trudne róże w hodowli w naszym klimacie, ich sadzenie w gruncie jest ryzykowne, bo będą wymarzać, szczególnie róże noisette, ponadto dobrze jeśli miałby osłonę przed deszczem, bo bardzo go nie lubią, mogą im gnić pąki kwiatowe. Można próbować i okrywać ale ponoć różnie to wychodzi. Na tarasie mogą być w donicach jeśli będą np. wspinały się po ścianie, po jakimś słupie i będą osłonięte od deszczu. Wówczas donice albo trzeba zimować w jasnym nieogrzewanym garażu albo porządnie okrywać. Absurdalnie hodowla donicowa tych róż może być znacznie łatwiejsza niż w gruncie ze względu właśnie na możliwość zapewnienia odpowiednich osłon. I jeszcze trzecia sprawa: proszę mieć na uwadze fakt, że zdecydowana większość róż będzie miała różny odcień w zależności od warunków atmosferycznych, ta skala barw może się od siebie różnić przechodząc przez biel, róż, po kolor morelowy a w wypadku Old Glory nawet żółtawy. Old Glory w polskim klimacie jeśli nie ma sprzyjających warunków będzie też opóźniała kwitnienie. Jeśli kryterium wyboru róży ma być głównie kolor to proponowałabym jakąś różę angielską, które mają większą mrozoodporność a też przypominają róże stare i mają podobną gamę kolorystyczną - chyba że chcesz mieć coś zupełnie wyjątkowego, poświęcić różom sporo czasu i masz w tym już jakieś doświadczenie, wtedy można eksperymentować ale trzeba być gotowym na porażki - ja swoje dwa pierwsze egzemplarze tych odmian straciłam.
Pozdrawiam.