- Mamy papryczki o rodowodzie węgierskim, tajskim, jamajskim, afrykańskim etc. o różnych posmakach, kształtach i kolorach oraz stopniu ostrości. Czytamy więc opisy odmian i wybieramy te, które najbardziej się nam spodobały.
- Nasionko wsadzamy do niewielkiej doniczki wypełnionej ziemią i nieco przykrywamy ( w wersji dla mniej leniwych, możemy je jeszcze trochę namoczyć w wystudzonym naparze z rumianku). Podlewamy. Czekamy aż roślinki wyrosną i będą miały koło 10 cm.
- Przesadzamy sadzonki do większych doniczek (jakieś 35 cm średnicy) najlepiej osobno ale z braku miejsca możemy posadzić nawet trzy osobniki razem.
- Trzymamy na parapecie okiennym gdzieś do końca maja/czerwca a później możemy wystawić na balkon. Podlewamy, od czasu do czasu nawozimy biohumusem.
- Czekamy aż trzmiele zapylą kwiaty a papryczki obrodzą.
CONVERSATION
niedziela, 12 kwietnia 2015
Papryczki chili: tajskie, cayenne, czekoladowe habanero i inne...
- Mamy papryczki o rodowodzie węgierskim, tajskim, jamajskim, afrykańskim etc. o różnych posmakach, kształtach i kolorach oraz stopniu ostrości. Czytamy więc opisy odmian i wybieramy te, które najbardziej się nam spodobały.
- Nasionko wsadzamy do niewielkiej doniczki wypełnionej ziemią i nieco przykrywamy ( w wersji dla mniej leniwych, możemy je jeszcze trochę namoczyć w wystudzonym naparze z rumianku). Podlewamy. Czekamy aż roślinki wyrosną i będą miały koło 10 cm.
- Przesadzamy sadzonki do większych doniczek (jakieś 35 cm średnicy) najlepiej osobno ale z braku miejsca możemy posadzić nawet trzy osobniki razem.
- Trzymamy na parapecie okiennym gdzieś do końca maja/czerwca a później możemy wystawić na balkon. Podlewamy, od czasu do czasu nawozimy biohumusem.
- Czekamy aż trzmiele zapylą kwiaty a papryczki obrodzą.
3 komentarze:
Wszystko ok, tylko te trzmiele:-)! Roślina stojąca na balkonie poradzi sobie bez nich. Wystarczy wiatr czy jakiekolwiek owady. Po prostu otwarty teren. Papryczki można przetrzymać bez problemu przez zimę. Warunek, jasny parapet (można eksponować ich piękno w głębi pokoju, ale nie dłużej niż 2-3 dni. Najlepiej najchłodniejszy parapet. Druga sprawa, to obrywanie owoców, które zasychają (marszczą się). Generalnie do końca lutego roślina powinna być wolna od owoców. Potem przycinamy dla nadania właściwego kształtu i stawiamy w cieplejszym miejscu (dobrze naświetlonym!). Krzaczek szybko odzyska wigor, zacznie rosnąć i kwitnąć (pierwsze kwiaty raczej nie będą płodne mimo zapylania pędzelkiem- za krótki dzień). Pamiętajmy zasadę- zimą jak najchłodniej, nawet od +1 do +10. Roślina musi po prostu odpocząć! Wszystkie rady sprawdzone na przestrzeni 35 lat!
OdpowiedzUsuńOdpowiedziU mnie tę robotę zawsze wykonują trzmiele :-). Lecą do róży lub ogórecznika i zawsze o papryczki zahaczą. Co do wiatru to obawiam się, że ze względu na osłonięcie balkonu po obu stronach, mogłoby być różnie. Chociaż, kto wie - nie miałam nigdy tego problemu. W tym roku spróbuję utrzymać habanero przez zimę, acz obawiam, się, będą miały u mnie za ciepło i efekt może być marny.
Usuń
Po dwóch latach od napisania tego tekstu i przetestowaniu Pana rady powiem jedno - nie wyszło. Nie dlatego, że rada była zła ale dlatego, że nie każdy z nas ma miejsce i możliwości by takim paprykom zapewnić zimowanie. Mam mieszkanie w mieście z centralnym ogrzewaniem i piwnicę bez okien. Zimuję róże na balkonie, bo to możliwe ale jak mam zapewnić papryce 10 stopni w zimie w moich warunkach? Postąpiłam zgodnie z zaleceniami i trzymałam więc tai chili na parapecie u mojej drugiej babci, która nie ogrzewa kuchni i jest tam w miarę w miarę ale niewiele to pomogło. Przyszła zima, papryczki zaczynały od tego suchego powietrza marnieć, do tego kaloryfery, w końcu przędziorek, utrata liści etc. Widziałam to już u róż miniaturowych, które moja była sąsiadka postanowiła trzymać na korytarzu jak pelargonie. Szkoda czasu i pracy potem na ratowanie takich papryk. Musiałabym je zawieść na wieś i umieścić w tamtejszej piwniczce, wtedy miałaby to sens ale uważam, że dla papryk szkoda zachodu, długiej podróży autem i obarczania krewnych z i tak dużym ogrodem, by pilnowali jeszcze chili w piwnicy.
OdpowiedzUsuń
Tak więc jest to pomysł chybiony w tym konkretnym wypadku. Dziś mogę jednak powiedzieć, że traktuję paprykę jak jednoroczną nie z braku wiedzy ale z konieczności. Co zaś do trzmieli to również przyznaję im palmę pierwszeństwa, pracują przy papryce wytrwalej niż ja. Przy ręcznym zapylaniu zbiór nie jest taki obfity.
Pozdrawiam.
Stare posty
O mnie
- Paulina Pudło
- Autorka, archiwistka i kolekcjonerka staroci. Absolwentka UŁ oraz UEKN w Krakowie, pracę magisterską z zakresu literatury i demonologii broniła w dawnym Instytucie Teorii Literatury, Teatru i Sztuk Audiowizualnych UŁ.
Polecany post
Jak ciąć róże portlandzkie, burbońskie i inne odmiany stare?
O terminach cięć wiosennych pisałam kilka postów wcześniej. Dziś chciałabym przybliżyć sposób cięcia róż. Rodzaj cięcia zależy od danej gr...
Popularne Posty
-
Podejmowałam już ten temat z innej strony, uważam jednak dzisiaj za stosowne do niego wrócić. Odbyłam właśnie wirtualną wycieczkę po różan...
-
Ponieważ sezon w pełni przygotowałam mały TOP 5 najfajniejszych róż na konfitury. Tę niewielką listę sporządziłam wyłącznie z róż, które z...
-
Na moim balkonie róże zawsze mają towarzystwo. Lubię kiedy kwiaty posiadają odpowiednią oprawę a to co uprawiam, przynajmniej częściowo mo...
-
Otrzymałam pytanie, czy hodowla róż pnących na balkonie w ogóle jest możliwa? Odpowiedź jest prosta: jak najbardziej. Sama mam obecnie dwi...
-
Ostatnio miałam dużo zapytań o wosk na sadzonkach... Od razu powiem, że sama nie spotykam się raczej z taką formą zabezpieczenia róży. Zwy...
-
Dziś pierwszy dzień wiosny i wypadałoby podjąć może nieco "cieplejszy" temat - nie mniej zimowanie róż to bardzo istotna kwestia...
-
Jakiś czas temu pisałam o kilku ekologicznych ciekawostkach, które pragnęłabym wypróbować. Kolejną z nich jest kawa w ogrodzie. Informację...
-
Zobaczyłam je pierwszy raz wczoraj i z miejsca postanowiłam sobie zafundować, gdy tylko pozwoli na to pogoda. Pomysł wydał mi się genialny...
Wszystko ok, tylko te trzmiele:-)! Roślina stojąca na balkonie poradzi sobie bez nich. Wystarczy wiatr czy jakiekolwiek owady. Po prostu otwarty teren. Papryczki można przetrzymać bez problemu przez zimę. Warunek, jasny parapet (można eksponować ich piękno w głębi pokoju, ale nie dłużej niż 2-3 dni. Najlepiej najchłodniejszy parapet. Druga sprawa, to obrywanie owoców, które zasychają (marszczą się). Generalnie do końca lutego roślina powinna być wolna od owoców. Potem przycinamy dla nadania właściwego kształtu i stawiamy w cieplejszym miejscu (dobrze naświetlonym!). Krzaczek szybko odzyska wigor, zacznie rosnąć i kwitnąć (pierwsze kwiaty raczej nie będą płodne mimo zapylania pędzelkiem- za krótki dzień). Pamiętajmy zasadę- zimą jak najchłodniej, nawet od +1 do +10. Roślina musi po prostu odpocząć! Wszystkie rady sprawdzone na przestrzeni 35 lat!
OdpowiedzUsuńU mnie tę robotę zawsze wykonują trzmiele :-). Lecą do róży lub ogórecznika i zawsze o papryczki zahaczą. Co do wiatru to obawiam się, że ze względu na osłonięcie balkonu po obu stronach, mogłoby być różnie. Chociaż, kto wie - nie miałam nigdy tego problemu. W tym roku spróbuję utrzymać habanero przez zimę, acz obawiam, się, będą miały u mnie za ciepło i efekt może być marny.
UsuńPo dwóch latach od napisania tego tekstu i przetestowaniu Pana rady powiem jedno - nie wyszło. Nie dlatego, że rada była zła ale dlatego, że nie każdy z nas ma miejsce i możliwości by takim paprykom zapewnić zimowanie. Mam mieszkanie w mieście z centralnym ogrzewaniem i piwnicę bez okien. Zimuję róże na balkonie, bo to możliwe ale jak mam zapewnić papryce 10 stopni w zimie w moich warunkach? Postąpiłam zgodnie z zaleceniami i trzymałam więc tai chili na parapecie u mojej drugiej babci, która nie ogrzewa kuchni i jest tam w miarę w miarę ale niewiele to pomogło. Przyszła zima, papryczki zaczynały od tego suchego powietrza marnieć, do tego kaloryfery, w końcu przędziorek, utrata liści etc. Widziałam to już u róż miniaturowych, które moja była sąsiadka postanowiła trzymać na korytarzu jak pelargonie. Szkoda czasu i pracy potem na ratowanie takich papryk. Musiałabym je zawieść na wieś i umieścić w tamtejszej piwniczce, wtedy miałaby to sens ale uważam, że dla papryk szkoda zachodu, długiej podróży autem i obarczania krewnych z i tak dużym ogrodem, by pilnowali jeszcze chili w piwnicy.
OdpowiedzUsuńTak więc jest to pomysł chybiony w tym konkretnym wypadku. Dziś mogę jednak powiedzieć, że traktuję paprykę jak jednoroczną nie z braku wiedzy ale z konieczności. Co zaś do trzmieli to również przyznaję im palmę pierwszeństwa, pracują przy papryce wytrwalej niż ja. Przy ręcznym zapylaniu zbiór nie jest taki obfity.
Pozdrawiam.