Od początku maja toczę nierówną walkę z mszycami - pojawiły się w tym roku wyjątkowo wcześnie i są bardzo dokuczliwe. To niestety efekt ciepłej zimy. Z kolei biedronek jest jak na lekarstwo. Usuwam więc mszyce ręcznie, miażdząc je jak tylko się pojawią. Teoretycznie w trakcie takiej czynności mszyce powinny wysyłać chemiczny sygnał o zagrożeniu odstraszający resztę szkodników. Mam jednak wrażenie, że "moje" mszyce niewiele sobie z tego robią. Każdego dnia jest ich coraz więcej. Szczególnie upodobały sobie kocimiętkę i różę Mme Isaac Pereire.
Mszyce w różnych stadiach na pąku róży
Mogłabym rozwiązać ten problem bardzo szybko - jednym opryskiem Mospilanem 20 SP. To bardzo skuteczny środek a do tego selektywny, co znaczy mniej więcej tyle, że nie szkodzi on pszczołom i zwierzętom domowym. Stosuje się go w sadach i przy uprawie warzyw a maksymalny okres karencji (czyli czas, który musi minąć, by bezpiecznie zjeść nasze plony) to 14 dni.
Na razie jednak postanowiłam się z tym wstrzymać i spróbować naturalnych metod. Ekologiczne opryski mają jednak pewną wadę. Trzeba je powtarzać często i regularnie, zaś liście róży nie specjalnie lubią być moczone. Niektóre odmiany są na to szczególnie wrażliwie. W efekcie pozbędziemy się mszycy (albo i nie, jeśli mamy pecha) ale zafundujemy sobie mączniaka lub pleśń. Jeśli zamierzacie chronić swoje róże domowymi metodami od razu zrezygnujecie z preparatów z użyciem mleka czy płynu do mycia naczyń. Wybierzcie te, które oprócz odstraszania mszyc obronią krzewy przed chorobami grzybowym (ponoć mleko również posiada jakieś właściwości antygrzybiczne, jednak w moim wypadku ten preparat nie zdał egzaminu). Będą to odwary z cebuli i czosnku (75 gram pociętej cebuli na 10 litrów należy gotować 30 minut lub 200 gram roztartego czosnku na 10 litrów przez 20 minut - stosujemy bez dodatkowego rozcieńczania). Dzięki temu nawet regularne opryski nie powinny zaszkodzić waszym krzewom.
Jeżeli jednak posiadacie odmianę wrażliwą na moczenie i deszcz musicie poważnie przemyśleć zastosowanie chemii. Jej zaletą jest to, że wystarczy ją użyć raz, góra dwa razy w sezonie.Wybierając preparat nieszkodliwy dla owadów pożytecznych, używając go po zmroku i dokładnie przestrzegając ulotki, minimalizujecie potencjalne szkody.
Sama postanowiłam spróbować walki z mszycami od trochę innej strony. Chciałabym stworzyć na balkonie naturalną barierę, która ograniczy występowanie szkodnika. Można to zrobić dzięki uprawie współrzędnej. Rośliny, które współgrają z różami i chronią je przed szkodnikami oraz chorobami grzybowymi to lawenda, czosnek i szczypiorek. Posadzenie czosnku jest szczególnie łatwe. Nieobraną główkę czosnku wystarczy podzielić na tak zwane "ząbki" i wsadzić je do donicy razem z różą. Wyrosną z nich nowe osobniki. Sadzenie w pobliżu róży czosnku ma jeszcze jedną zaletę - wzmacnia aromat różanego krzewu.
Mszyce nie lubią również mięty i aksamitki. Nie są to rośliny, które idealnie współgrają z różami ale postanowiłam je wypróbować. Moją miętę czekoladową posadziłam razem z Mme Isaac. Mięta jest dość ekspansywna, trzeba więc często ją przycinać tak by nie osłabiła róży zamiast ją wspomóc. W osobnej donicy wysiałam zaś miętę meksykańską. Zobaczymy jaki przyniesie to efekt.
Istnieje jeszcze jeden ciekawy sposób walki z mszycą - opłacalny raczej dla posiadaczy dużych ogrodów. Kilka firm oferuje sprzedaż naturalnych wrogów mszyc. Za około 200 złotych możemy zamówić larwy biedronki dwukropki lub złotooka pospolitego. Te żarłoczne owady same oczyszczą nasz ogród i pomogą utrzymać w nim równowagę bez konieczności wykonywania oprysków.
Witam. Z zainteresowaniem przeczytałam post:) Mszyce niestety nadal szaleją. Ja zwalczam je wywarem z tytoniu. Nie palę, ale na szczęście inni palą zbierając dla mnie niedopałki;) Pozdrawiam serdecznie. Ewa
OdpowiedzUsuńWitam :) Jak na razie wywar z cebuli i mięta też się nieźle sprawdziły. Niestety cebula smrodzi ogromnie ale coś za coś ;)
UsuńNie omieszkam sprawdzic proponowanych metod. Wielkie dzieki :)
OdpowiedzUsuń