Druga połowa lata była dla moich roślin naprawdę niszcząca. Mam balkon i okna od strony południowo-zachodniej dzięki czemu wszystko nagrzewało się jeszcze bardziej. Temperatura dochodziła do ponad 40 stopni. Teraz gdy pogoda się uspokoiła mogę zrobić bilans strat i spróbować wyciągnąć z tego jakieś wnioski.
Rosa Mundi, którą trzymałam przez jakiś czas na parapecie nie przetrwała tych okropnych upałów i jest to moja najboleśniejsza strata. Padła również cała i to cała bez wyjątku sałata a i z ogórecznika niewiele zostało. O ile ogórecznika i późną sałatę mogę wysiać ponownie i po jakiś dwóch tygodniach mieć wystarczającą ilość liści do kanapek czy sałatki o tyle Rosa Mundi przepadła na dobre. Wraz z upałami i suchym powietrzem pojawiła się plaga przędziorków - i to mimo tego, że prawie codziennie późnym wieczorem zraszałam moje róże wywarem z cebuli albo czosnku. Mam przędziorki co roku, jestem na nie przygotowana ale takiego ataku jeszcze nie widziałam. Po dwukrotnym użyciu chemii (oczywiście tylko w nocy tak by nie szkodzić ani trzmielom ani sąsiadom) w końcu chyba zniszczyłam tę kolonię. Niestety patrząc na Rose de Resht zastanawiam się, czy przędziorki nie zahamowały jej rozwoju albo czy nie została w inny sposób uszkodzona z powodu temperatury. Brak świeżych pędów wydaje mi się niepokojący a szok wywołany przegrzaniem może być widoczny nawet dopiero po roku. Z tego względu, że Rose de Resht jest dość odporna na upały podejrzewam jednak przędziorki. Pozostałe róże mają uszkodzone przez przędziorki liście ale głównie na dole krzewu - poza tym rozwijają się prawidłowo. Liście z wyraźnymi uszkodzeniami usuwam. Nic za to nie stało się ani papryczkom chili ani pomidorom - widać nie srogi im gorący i suchy klimat.
Nie tylko mój balkon padł ofiarą upałów i suszy. O ile mogłam odpowiednio nawadniać rośliny w donicy to okoliczne krzewy i kwiaty były zdane wyłącznie na siebie i skromne opady deszczu. Widzę, że bardzo wiele roślin ma pozwijane w rulony liście, widoczne oznaki chorób grzybowych a przędziorki są wszechobecne. Naprawdę przydałby się przynajmniej tydzień intensywnych opadów...
Nie lubię narzekać - każda sytuacja jest po to, by czegoś nas nauczyć. Wyciągnięcie odpowiednich wniosków może być tym bardziej ważne, skoro coraz częściej mówi się, że suche, gorące lata mogą stać się nieodłączną częścią naszego klimatu. Co możemy więc zrobić? W wypadku róż oraz innych roślin ważnym czynnikiem wyboru odmiany powinna stać się ich odporność na wahania temperatury, upał oraz mróz. Jeśli posiadamy mniej odporne rośliny, postarajmy wybrać dla nich mniej gorące miejsce albo zaopatrzyć się w parasolki z ochroną UV. Ochronią nas i nasze rośliny przynajmniej przed bezpośrednimi promieniami. Wybierajmy również donice w jasnych odcieniach w miarę możliwości z nienagrzewających się materiałów. Kolejna zasada jest stara jak świat niestety sama nie zawsze o niej pamiętam. Podlewamy rośliny wieczorem, tak by nie poparzyły się od wody. Szczególnie niebezpieczna jest woda, która przypadkowo osadzi się na liściach, działa bowiem jak soczewka przypalając roślinę. Uszkodzone przez słońce albo szkodniki liście i kwiaty usuwamy. Ponadto staramy się dbać o środowisko. Niestety anomalie pogodowe, przynajmniej częściowo są wynikiem także naszej działalności... Poniekąd warto też spróbować po prostu dostosować się do zmian wybierając rośliny o małych potrzebach pokarmowych. Pozwoli nam to oszczędzić wodę w czasach jej niedoboru. Pamiętajmy, że niektóre odmiany szałwii i lawendy bardzo dobrze czują się w takich warunkach a to sprawia, że wcale nie musimy rezygnować z tego co pożyteczne i piękne zarazem. Również dobrze nawożone róże poradzą sobie z mniejszą dawką wody.
0 komentarze:
Prześlij komentarz