Wstałam dzisiaj dość wcześnie z zamiarem przeprowadzenia jesiennych porządków na balkonie. Przymierzałam się do tego cały tydzień ale ciągle coś mi wypadało. Dzisiaj się w końcu udało. Nie wiem skąd się tyle tego bierze ale wyniosłam trzy torby śmieci.
Pozbyłam się już pomidorów za to z zadowoleniem stwierdziłam, że moje chili dopiero się rozkręca. Ogłosiłam już ten sezon marnym pod względem papryczek, a tu taka niespodzianka, prawie wszystkie mają nowe kwiaty albo małe, świeżo zawiązane owce. Naprawdę kocham chili, prawie tak samo jak róże. Do tego opłaca się je uprawiać, bo własna hodowla jest zwyczajnie ekonomiczna. Ostatnio dowiedziałam się od koleżanki ile kosztuje habanero na rynku - zgroza. A w ten sposób mam własne chili i obdzielam jeszcze znajomych z pracy.
Hyzop oraz Rose de Resht zaczynają również powtarzać kwitnienie. Przyroda trochę jakby wbrew temu czego się spodziewany pokazuje, że wcale nie powiedziała ostatniego słowa i czas plonów jeszcze trochę potrwa. Świadczy o tym zresztą temperatura, jest dzisiaj naprawdę ciepło i przyjemnie. Nie mniej założyłam już folię na mini szklarnię i pochowałam truskawki toscana, sadzonki kocimiętki oraz sadzonkę Comte de Chambord, którą udało mi się uzyskać. Na razie się tym nie chwalę bo droga do utrzymania jej przy życiu jest jeszcze długa. Czeka mnie cała zima - no chyba, że pójdę na łatwiznę i po prostu zawiozę ją na wieś - moja teściowa i ciotka mają świetną rękę do sadzonkowania ostatnimi czasy...
Zebrałam również pędy passiflory z balustrady, by za jakiś czas przenieść roślinkę do mieszkania. Ładnie się rozrosła a wyhodowałam ją w tym roku z nasionka. Jestem ciekawa, czy będzie w jeszcze kwitnąć w bieżącym sezonie...
Oczywiście jak to z bywa nie tylko przyjemności ale także problemy lubią się mnożyć - czyli mam plagę przędziorków. A tępiłam je starannie prawie, że listek po listku, gdy pojawiły się u mnie w sierpniu. Dzisiaj moja przyjaciółka Elenka, która posadziła ostatnio u siebie na tarasie przepiękną Winchester Cathedral uświadomiła mi, że to nie tylko mój problem. Cóż, pogoda była jaka była, mam wręcz wrażenie, że moje róże dopiero niedawno odetchnęły po upałach. W każdym razie czekają mnie jeszcze wieczorne opryski przeciw przędziorkom. Muszę kupić tym razem inny środek ochrony roślin, żeby przypadkiem nie uodpornić przędziorka zanadto na chemię, co mogłoby mieć katastrofalny skutek w przyszłym roku. Na szczęście wiosną wystarczy ekologiczny środek z oleju parafinowego. Chyba rzeczywiście pomaga, bo przędziorki pojawiły się u mnie w tym roku bardzo późno - praktycznie dopiero wraz z falą suszy i upałów.
Ale żeby nie kończyć tak pesymistycznie przygotowałam również jesienne nasadzenia. Posadziłam trochę krokusów na wiosnę, do róż powsadzałam różowy czosnek dekoracyjny i zamierzam dokupić jeszcze szachownicę oraz tulipany. Wydawałoby się, że sadzenie cebulek w donicach na jesień nie ma większego sensu, bo przecież wymarzną a jednak u mnie to się sprawdziło. Jedyne co musiałam zrobić, żeby mieć wczesne, wiosenne kwiaty na balkonie to postawić donice w kupie przy ścianie. W tym roku schowam je w mini-szklarni i zobaczymy czy to się sprawdzi...
0 komentarze:
Prześlij komentarz