Róże uprawiane w donicy, prawie bezobsługowe zimą, wiosną wymagają nieco zachodu, by były w dobrym zdrowiu. Mój sposób na wiosenną pielęgnację róż składa się z kilku etapów.
1) Nauczyłam się, że najważniejszą rzeczą do zrobienia wiosną jest usunięcie wszystkich "śmieci" z donic. Ten etap wymaga zwykle ofiary z mojej strony w postaci pokłutych od kolców dłoni ale usunięcie mumii, zeschłych liści czy drobnych urwanych gałązek zabezpieczy róże przed rozwojem patogenów i chorób grzybowych. Nie przesadzamy róż rosnących w donicach chyba, że chcemy by nasz krzew się rozrósł i mamy akurat okazję zapewnić mu więcej miejsca. Wówczas należy to zrobić możliwie jak najdelikatniej, tak by korzenie nie zostały uszkodzone. Osobiście wymieniam jednak wierzchnią warstwę ziemi, dodając świeżej dobrej jakościowo gleby.
2) Po wstępnych zabiegach pielęgnacyjnych naszą różę należy nieco przyciąć, dostosowując cięcie do gatunku i odmiany. BHP cięcia i postępowanie z różami starymi opisałam w poście Jak ciąć róże portlandzkie, burbońskie i inne odmiany stare? Po roku mogę stwierdzić, że ten typ przycinania krzewu sprawdził się w moim przypadku. W czasie cięcia przeprowadzam od razu oprysk przeciwgrzybowy. Jeśli nie mieliśmy w zeszłym roku wielkich problemów z mączniakiem lub innymi chorobami grzybowymi możemy zrezygnować z chemii. Stosuję ostudzony i odstany wyciąg z posiekanej cebuli: 7,5 grama na litr gotuję przez jakieś 20 minut. Opryski ekologiczne mają to do siebie, że są skuteczne kiedy stosujemy je regularnie, tak więc warto powtarzać je nawet raz w tygodniu (najlepiej na wieczór, żeby krople wody nie poparzyły liści - wiosenne słońce bywa dość ostre).
3) Kiedy nasza róża nieco już odetchnie po wiosennych zabiegach warto ją zasilić. Osobiście stosuję wieloskładnikowy długo działający nawóz do róż. To bardzo ekonomiczne rozwiązanie. Na jedną donicę wychodzi mi mała łyżeczka granulek, którą mieszam z wierzchnią warstwą ziemi.
4) Teraz jeśli mamy na to ochotę możemy pomyśleć o jakimś towarzystwie dla naszej donicowej róży o ile jeszcze go nie ma. Wybierajmy rośliny, które nie są żarłoczne i nie będą kradły składników odżywczych. Polecam takie, które płytko się korzenią. Możemy je wówczas w razie konieczności łatwo usunąć. Nie tworzą dużej konkurencji a od góry będą zabezpieczały donicę przed przesuszeniem. Naturalnym towarzyszem róży jest oczywiście lawenda - dobry wpływ na róże ma również czosnek, nieźle sprawdziły mi się drobne odmiany szałwii i hyzop.
Możemy również pomyśleć o rosnących wiosną śnieżyczkach lub kosaćcach karłowatych
czy cebulicy syberyjskiej - należy je jednak sadzić raczej jesienią.
źródło zdjęcia: http://www.garnek.pl/nikon9/15373345/odbicie-dzikie-irysy
W tym roku zamierzam wypróbować kosaćće karłowate. Nie zdecydowałam, czy po prostu wsadzę kilka sztuk do którejś z moich róż czy stworzę z nich osobną kompozycję. Irysy zawsze kojarzyły mi się z koniecznością posiadania dużego ogrodu ale mam do nich ogromy sentyment, stąd postanowiłam wypróbować odmiany miniaturowe. Kosaćce to jedne z piękniejszych kwiatów - pamiętam, że gdy byłam dzieckiem chodziłyśmy z kuzynką na podmokłe tereny zatoki, by zerwać kilka sztuk tych kwiatów - nierzadko moczyłyśmy wówczas buty i spodnie.
Świetne wskazówki, nie każdemu się to udaje!
OdpowiedzUsuń